Przyjazd Bobbyego i zapoznanie

Karuchna

Dzisiaj (16.02.2008) do stajni przyjechał pierwszy koń- dzierżawiony przeze mnie ogier hanowerski Bobby. Dojechał ok. 10 rano, na szczęście podróż odbyła się bez większych problemów. Wyprowadziłam srokacza z przyczepy. Rozglądał się ciekawie dookoła, chyba mu się nawet spodobało… Po sprawdzeniu czy nic mu się nie stało w trakcie podróży i zdjęciu wszystkich ochraniaczy oprowadzałam go chwilę w ręku by się rozruszał. Później wypuściłam go na pastwisko, ale zostałam tam z nim- dzisiaj wyjątkowo w stajni jest tylko Bobby, Delta II przyjedzie jutro, a nie chciałam dokładać mu stresów. Po ok. dwóch godzinach zabrałam ogierka do jego nowego boksu i zadałam mu paszę. Zjadł z apetytem, później zostawiłam go na pół godzinki w spokoju, ale nasłuchiwałam czy przypadkiem nie wpadł w panikę. Bobby jednak zachował stoicki spokój i uciął sobie drzemkę.

Po południu wyprowadziłam go z boksu i uwiązałam przed stajnią. Wcześniej miałam już naszykowane szczotki. Zaczęłam czyścić hanowerka, dokładniej i wolniej niż to się zwykle robi. Przy okazji odkryłam że lubi czyszczenie, a jego „ulubione miejsce” do drapania to szyja tuż nad łopatką. Szczególną czujność zachował przy czyszczeniu kopyt, ale wiadomo- nowe miejsce, nowa osoba więc po prostu to zignorowałam i starałam się szybko wyczyścić mu kopyta. Gdy był już wypucowany niczym na zawody postanowiłam sprawdzić jak zareaguje na masaż. Był nieco zdziwiony, ale nawet się nie wiercił, po kilkunastu minutach troszkę się rozluźnił. Uznałam że na dzisiaj koniec i wypuściłam go na pastwisko. Stałam przy ogrodzeniu i obserwowałam Bobby’ego, dzięki temu dowiedziałam się o nim kilku ciekawych rzeczy. Mam nadzieję że będziemy dobrze współpracować … Za kilka dni zaczynami treningi!!!