Forum Bałtycka Zatoka Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Ćwiczenia chodów (14 Maja 2013)

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Bałtycka Zatoka Strona Główna -> Boks VII: Czas Nadziei / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dirnu
Jam Instruktor!



Dołączył: 19 Wrz 2012
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 22:06, 07 Maj 2013    Temat postu: Ćwiczenia chodów (14 Maja 2013)

James wszedł do stajni. Z przyzwyczajenia zagwizdał krótko już w drzwiach. Hope nie wyjrzała od razu, najwyraźniej zajęta czymś innym niż oczekiwanie go. Mężczyzna wziął sprzęt siwej z siodlarni, ułożył go na ławeczce. Do tego dołożył szczotki. Uwiąz schował do kieszeni.
-Hej, śliczna.
Oparł się o drzwiczki do boksu Hope, przyglądał jej się przez chwilę. Klacz bawiła się w przenoszenie ściółki do żłobu. Zajmowała się tym chyba od dłuższej chwili, bo szło jej dość sprawnie. Pokręcił głową.
-Przestań.
Postawiła uszy i spojrzała w jego kierunku, zarżała krótko, chwilę potem wróciła do zabawy... Co ona będzie się przejmować! James westchnął i wszedł do boksu. Złapał kantar klaczy, szybkim ruchem podpiął uwiąz i uniósł stanowczo (ale bez zbędnej siły, zero agresji) jej łeb. Z pyska nadal wystawało jej trochę ściółki.
-Fuj.
Klacz wypuściła ową zawartość swojego pyska na wolność, bo nie mogła doprowadzić jej aż do żłobu. Mężczyzna poprowadził ją na myjkę, tam uwiązał dość luźno, żeby się mogła wokół rozglądać swobodnie. Sięgnął najpierw po szczoty. Zgrzebłem pozbył się większości sklejek z jej sierści, rozczesał grzywę, ogon. Omijał na razie łeb. Zmienił zgrzebło na miękką szczotkę, dokładnie wyczyścił nią nogi klaczy, potem boki, szyję. Na koniec dość charakterystyczna szczotka, którą on zwał odkurzaczem... Krótkimi pociągnięciami czyścił jej sierść. Po mniej-więcej trzech takich pociągnięciach trzepał szczotkę specjalnym 'urządzeniem'. Gdy skończył odłożył wszystko na bok, do ręki wziął kopystkę. Chwilę mocował się z nogami klaczy, która dzisiaj miała ochotę trochę się postawiać. Wyjął jakiś kamyczek, trochę błota, przeczyścił ogólnie jej kopyta... I już tylko przetrzeć jej chrapy mokrą szmatką. Ale to nie takie proste! Siwa ucieka łbem na wszystkie strony. Mógł jej tak luźno nie wiązać. W końcu jedną ręką złapał kantar, a drugą przetarł jej chrapy. Parsknęła krótko w jego kierunku. Psuł jej dobrą zabawę... Na grzbiet Hope nałożył czaprak, ułożył go, dosunął do linii włosia. Na to siodło, potem napierśnik, ogłowie. James dopasowuje już tylko strzemiona, zakłada szarej ochraniacze i mogą ruszać. Każe jej czekać jeszcze chwilkę - musi odnieść szczoty.
Zaprowadził siwą na halę, wspiął się w siodło. Klacz już jest zainteresowana, bo nie widzi przeszkód, a przeczuwa pracę... Nawet lonży i drągów tu nie ma. Coś nie halo! Wyjątkowo zajmował się dzisiaj nie tylko pracą klaczy, ale też swoją. Usadowił się w najgłębszym miejscu siodła, sprawdził czy równo rozkłada ciężar ciała. Łydki oczywiście miał cofnięte, przylegające do boku konia, pięty w dół, palce stóp 'trzymające' strzemiona. Klacz w tym czasie stała spokojnie i rozglądała się wokół, zastanawiając się, czy ze ściany nie wyskoczy jakiś okser do pokonania. Wypchnął klacz z krzyża, dał znak łydkami do stępa. Siwa ruszyła naprzód, dość energicznie, żywo. Jej głowa kołysała się lekko. Przeszli tym tempem kilka metrów, siwa była dość rozluźniona. Czas na wyciągnięcie trochę kroku - klacz niby umiała to robić, ale jakoś niespecjalnie dobrze czy poprawnie, gubiła trochę rytm przy takim wydłużaniu kroku, więc dobrze było by w końcu to przećwiczyć. James zaczekał aż jego prawa łydka dotknęła boku klaczy, lekko docisnął łydkę. Szybko przestał działać pomocami z prawej strony, zaczekał na przeniesienie się ciężaru na lewą stronę i wtedy powtórzył tam pomoce. Klacz wydłużyła nieco krok, ale raczej niewiele. Powtarzał sygnały rytmicznie, zgrywając się z ruchem klaczy. Hope raz straciła rytm, potykając się lekko. Szybko wróciła do zwykłego stępa roboczego, po pomocach jeźdźca wydłużyła krok. Przejechali tym tempem, krokiem dwie wolty. Na początku klacz była dość niepewna, przy drugim okrążeniu szła już pewniej, ze 'stabilnym' rytmem i pewnym odprężeniem.
-Dobrze.
Mężczyzna delikatnie poklepał bok jej szyi. Przestał dawać pomoce do wydłużania kroku i pozwolił jej wrócić do stępa roboczego. Cały czas trzymał lekki kontakt na wodzach. Gdy mężczyzna zastanawiał się co dalej z klaczą zrobić oddał jej sporo wodzy, jechał w równowadze, nie dając jej na razie żadnych pomocy. Siwa sama spacerowała wzdłuż ścian hali, wyciągając szyję i rozluźniając się. W końcu zebrał wodze, wypchnął klacz z krzyża, dał pomoce łydkami. Hope parsknęła cicho (jak zawsze, kiedy coś jej się nie podoba). Miała ochotę dziś leniuchować i nie zajmować się niczym poważniej... Chyba, że skokami. Skoki to zupełnie inna bajka przecież. Przeszła w kłus roboczy. James zaczął anglezować, prowadząc ją wzdłuż ścian. Na początku klacz szła dość leniwie, wolno, niezbyt energicznie. Mężczyzna ponowił pomoce, popędzając ją trochę. Teraz o wiele łatwiej było mu anglezować, bo szła dość równo i energicznie. Dało się zauważyć, że ślady tylnych kopyt trafiały na ślady kopyt przednich. James zmienił kierunek po przekątnej. Klacz reagowała chętnie na pomoce, traktując to jako rozgrzewkę. Uczyła się kilku nowych rzeczy, więc nawet całkiem jej się podobało. Przeszedł do pełnego dosiadu, cofnął lekko plecy, rozluźnił uda, kolana. Jego biodra poruszały się luźno z ruchem konia. Kolejna wolta w kłusie. Ściągnął lewą wodze, ustawił klacz równolegle do ściany ujeżdżalni. Wyrównał prostą, nakierowując ją pomocami - ciężarem swojego ciała i w mniejszym stopniu wodzami. Za zakrętem ściągnął wodze, przeniósł na chwilę ciężar na przód. Klacz przeszła w stęp i gdy pomoce 'nie przeszły', zatrzymała się.
-Dobrze.
James delikatnie poklepał jej szyję. Odczekał chwilę, wypchnął klacz z krzyża, gdy weszła w stęp od razu dał jej pomoce do zwiększenia tempa, tak, że weszła w kłus. I po kilku metrach półparada. James wysunął lekko kulsze do przodu, ścisnął wodze, skierował dłonie do wewnątrz i odchylił się lekko do tyłu. Po kilkunastu sekundach wrócił do zwykłego pełnego dosiadu w kłusie. Klacz poprawiła się nieco, bo faktycznie po takiej odległości w tym samym tempie przestała zwracać trochę uwagę na swoją postawę i rozleniwiała się. Teraz wróciła do swojego aktywnego, żywego kłusa roboczego. Przejechali kolejny narożnik, wzdłuż krótszej ściany hali... James czekał tylko aż znów wjadą na dłuższą prostą. Zwolnił klacz do stępa. Przejechali narożnik. Kilka metrów po prostej, pomoce do kłusa. Hope reaguje na nie dość sprawnie, wchodzi w kłus roboczy. James nie anglezuje, jedzie w pełnym dosiadzie. Kilka metrów w tym tempie także... I zwolnienie do stępa. Daje pomoce do kłusa przed narożnikiem, za nim z dwa metry tego tempa, zwolnienie do stępa, zatrzymanie. Pozwala jej chwilę spokojnie postać i wkrótce jadą dalej. Najpierw zwrot i powtarzają ćwiczenie w drugim kierunku. Pierwszy zakręt pokonują w stępie, chwila spokojnego człapania. Pomoce do kłusa, siwa chętnie przyspiesza, znów kilka metrów. Powrót do stępa, wejście w kłus przed narożnikiem. Za nim chwila stępa i zatrzymanie. Klacz przez całe ćwiczenie szła dość żywo, zmiany tempa wzbudzały w jej kroku pewną sprężystość, energię. Przy końcówce zaczęła nawet dość fajnie zaokrąglać grzbiet. Ogółem zaczęła się zbierać. Hope oczywiście nie mogła chwilę po ćwiczeniu spokojnie postać... On się na chwilę zamyślił, a siwa już zaczyna stępem do przodu ruszać. James otrzeźwiał w jednej chwili i wtedy uświadomił sobie o co chodzi - jeszcze dzisiaj nie galopowali... Cmoknął cicho, dał klaczy pomoce do kłusa, przejechali kolejny narożnik i mężczyzna skierował klacz na przekątną hali, na tej linii dając jej pomoce do galopu. Szara zareagowała skwapliwie, prawie od razu zrywając się do równego galopu. Jej najrówniejszym tempem był właśnie galop... Na zakręcie za prostą mężczyzna zwolnił ją do kłusa, przejechali narożnik i tym razem na drugą przekątną, na której końcu znajdowało się wyjście z hali. James dał klaczy pomoce do galopu. Kolejna prosta, zwolnienie do kłusa roboczego, potem do stępa. Należał jej się już koniec treningu... Więc spokojne spacerowanie w swobodnym stępie po hali, mężczyzna obserwuje przy tym klacz, starając się ocenić, kiedy jej oddech już nieco się wyrówna. Kiedy w końcu to wyczuł, skierował siwkę ku drzwiom hali, zeskoczył na ziemię, złapał jej wodze i ruszyli do stajni.
Tym razem nieco mocniej uwiązał ją na myjce, rozsiodłał, sprzęt odniósł na miejsce. Wziął się za wycieranie klaczy, z przyzwyczajenia schłodził jej nogi i odstawił do boksu, na koniec częstując oczywiście marchewką.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dirnu dnia Wto 22:11, 14 Maj 2013, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Bałtycka Zatoka Strona Główna -> Boks VII: Czas Nadziei / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin