Forum Bałtycka Zatoka Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Trening: Powożeniowy (cross)

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Bałtycka Zatoka Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Archiwum / Abracadabra
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Paloma
Jam Instruktor!



Dołączył: 17 Cze 2008
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 16:05, 27 Lut 2011    Temat postu: Trening: Powożeniowy (cross)

Korzystając z roztopów, błota, wody i ogólnie mało przyjemnych warunków pogodowych, postanowiłam urządzić Czarnej próbę terenową. Czym prędzej wyszczotkowałam ją, co klacz zniosła tradycyjnie spokojnie, okiełznałam i założyłam na nogi ochraniacze. W ręku wyszłyśmy przed stajnię, gdzie zaprzęgłam ją do wcześniej umytej bryczki sportowej. Gdy tylko podpięłam dyszle, sprzączki, paski i paseczki - tak klacz się obudziła. Uniosła głowę, na sztorc postawiła uszy i zaczęła tupać nóżką. Bawiła się wędzidłem i podgryzała zwisające, luźne wodze.
- Spokojnie, spokojnie. - poklepałam kobyłkę i szłam powoli do wozu, zapinając po drodze kurtkę. Nie zdążyłam dobrze siąść w siedzenie, jak klacz już gwałtownie ruszyła.
- Prr mała, prrr - mówiłam, uporczywie szukając lejcy. Kiedy tylko je zebrałam, przytrzymałam je nieco, powodując by klacz nieco spuściła z tempa i nie grzała się tak mocno. Droga prowadząca do lasu, zważywszy na roztopy, była bardzo mokra, błotnista i grząska. Klacz mocno podnosiła nóżki i pracowała grzbietem. Z biegiem czasu, a właściwie drogi, szła coraz pewniej, mocno chlapiąc błotem po bokach. Powyginaliśmy się mocno na zakrętach, krótkich zjazdach i podjazdach oraz krętej ścieżce prowadzącej do lasu w zachodniej części wsi. Gdy tylko wjechaliśmy w las, zebrałam lejce i cmoknęłam na klacz. Abracadabra natychmiast ruszyła rączym kłusem, mocno i pewnie wyciągając pazurki do przodu. Uniosła głowę i z ustawionymi ciekawsko uszami - zdawała się patrolować otoczenie. Szła od zadu, elastycznie pracując mięśniami grzbietu. Od lejcy, na polecenia zakrętu ładnie się wyginała i nie tracąc tempa, trzymała równowagę. Płynne przejścia, bardzo ładne. Klacz od czasu do czasu pochrapywała sobie, bądź znudzona niektórymi prostymi drogami, zaczynała z nudów bawić się wędzidłem. Gdy była rozgrzana i rozciągnięta na obie strony, podjechaliśmy pod dość stromą górkę i tam, za zjazdem dałam jej sygnał do galopu. Odpuściłam na wewnętrznej lejcy, cmoknęłam i strzeliłam delikatnie bacikiem w powietrze. Abra bez zawahania dosłownie wskoczyła w galop. Musiałam ją nieco przytrzymać, gdyż zaczęła się mocno rozpędzać. Na przytrzymanie początkowo zareagowała usztywnieniem szyi i grzbietu, oraz wycofaniem głowy. Jednak już po chwili "zmiękła" w pysku i rozluźniła się, galopując energicznie choć spokojnie i płynnie. Przed każdym zakrętem, od napięcia wodzy i wygięcia zmienialiśmy nogę. Widać, że kobyłka bardzo dużo jeździła w zaprzęgu, bo polecenia wykonywała niemal bezbłędnie. Każdy zakręt wyjeżdżała mocno, pewnie i odważnie, opierając się głównie na sile zadu. Podjazdy i zjazdy, nawet te krótkie i strome nie robiły jej większego problemu. Podjazdy wykonywała od zadu, zjazdy zaś mocno ciągnęła przodem. Trzeba jej jednak dać większy luz w pysku, by mogła odchylić i luźno ponieść głowę. Wjechaliśmy na łąkę. Tam, przytrzymałam klacz do kłusa. Przejście było płynne, lecz dość sztywne i mocne. Przytrzymałam więc mocniej z komendą "prr". Przeszła do kłusa. Uwielbiam ten jej wyciągnięty kłus. Na łące pobawiłam się nieco lejcami, porobiliśmy kółka od większych do coraz ciaśniejszych, ósemki, przyspieszenia, zwolnienia, wyciąganie i skracanie. Przyspieszanie jej wychodziło dużo lepiej od zwalniania, za którym nie przepadał ten mały czarny czołg. Od delikatnego napięcia lejcy i cmoknięcia klacz zagalopowała. Od razu wzięłam ją na mocniejszy kontakt, żeby nie rozpędzała się mocno. W galopie również poćwiczyliśmy koła, ósemki z lotną zmianą nogi, serpentyny itp. Gdzieś musi się porozciągać po tej zimowej przerwie. Abra ma bardzo ekspresywne i płynne ruchy, stąd też tego typu ćwiczenia nie sprawiają jej problemów, ma wyjątkowo dobrą koordynację ruchową. Przytrzymałam i znów przeszłyśmy do kłusa. Odpuściłam mocniej na lejcach, żeby kobyłka mogła obniżyć głowę, z czego chętnie skorzystała. Po chwili kłusa, przytrzymałam ponownie i do stępa. W stępie nie mogłam za bardzo dać jej luzu w pyszczku, gdyż co chwila albo zakłusowała albo nawet zagalopowała delikatnie na parę fuli. Stąd też, musiałam ją mocniej przypilnować. Wyjechaliśmy na dość krętą i wąską ścieżkę pełną stromych podjazdów i zjazdów. Postanowiłam to wykorzystać. Schwyciłam krócej lejce, i sprawdzając jej czujność strzeliłam z bata w powietrze. Kobyłka spięła zad i ruszyła przed siebie galopem, na podjazdach wyciągała szyją i pracowała tyłkiem, zaś przy zjazdach wyraźnie opierała się na przodzie, ładnie koordynując ruchy tyłu i przodu tułowia. Obawiałam się jedynie wjazdu w dość rozległe, choć płytkie, bajorko. W końcu nie mam długo tej klaczy i nie byłam w 100% pewna jej reakcji. Przytrzymałam klacz aby skróciła fule. Wjechała w wodę odważnie, więc odpuściłam jej i pozwoliłam galopować takim tempem jak lubi, czyli szybszym. Klacz wyciągnęła się i bardzo fajnie przejechała ową "kałużę" na prostej odpuściłam bardziej w pysku i zaczęłam strzelać batem w powietrzu i cmokać, żeby się rozpędziła mocniej. Czułam, że ma dużo energii, którą i tak musi wylatać. Kobyła bez zawahania rzuciła się prędko w galop, wyciągając mocno wykrok. Bo dość sporym dystansie i mocnym tempie, przytrzymałam ją. Przejście do kłusa nie wyszło idealnie spokojnie, ale udało się. Klacz zwiesiła niżej głowę, podstawiając ją do pionu. Parokrotnie parschła i zatrzęsła szyją. Po wyjeździe z lasu przytrzymałam ją do stępa i tak już, wolnym krokiem dotarłyśmy do ciepłej, suchej stajenki.
Odprzągłam ją, w czym pomogła nam Karuchna, gdyż zaczął padać śnieg z deszczem. We dwie poszło nam wiele szybciej. Wprowadziłam klacz do stajni. Klacz jest tak ubłocona, że nie ma co ją czyścić a jedynie trzeba ją "wyprać". Poszłyśmy na myjkę, gdzie wykąpałam klacz. Założyłam derkę i odprowadziłam do boksu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Bałtycka Zatoka Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Archiwum / Abracadabra Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin