Forum Bałtycka Zatoka Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Trening: Powożeniowy teren (sanie)

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Bałtycka Zatoka Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Archiwum / Abracadabra
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Paloma
Jam Instruktor!



Dołączył: 17 Cze 2008
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 14:23, 30 Sty 2011    Temat postu: Trening: Powożeniowy teren (sanie)

Przyszłam do stajni z zamiarem treningu Abry. Zastanawiałam się chwilę, co by tu porobić. Spojrzałam przez okno, na zasypane śniegiem ścieżki i pomysł przyszedł sam. Saneczkowy teren! Rozochocona tą piękną ideą poleciałam po wszelkiego rodzaju szczotki i niczym grom wpadłam do boksu Abry. Zapięłam jej uwiąz i wyprowadziłam przed boks. Szczotkowanie obyło się bez ekscesów, czyszczenie kopyt również. Jedynie od czasu do czasu Czorna pokłapała wargami. Z nudów, nie ze złości. Wyszczotkowaną klacz pozostawiłam na chwilę a sama poszłam odłożyć szczotki a wziąć powożeniową uprząż. Wysunęłam z "graciarni" drewniane potężne sanie. Sprawdziłam czy są w dobrym stanie i nasmarowałam "łyżwy" woskiem. Pasi. Wróciłam po klacz i wyprowadziłam ją ze stajni. Założyłam jej uprząż i przypięłam do sań. Abrze najwyraźniej spodobała się ta wizja, gdyż uniosła głowę i ożywiła się znacznie. Zaczęła tupać w miejscu. Siadłam w saniach i opatuliłam się kocem. Wzięłam do ręki bacik i wodze. Cmoknęłam. Klacz od razu ruszyła kłusem.
- Prrr, spokojnie - cicho zwróciłam uwagę i przytrzymałam na wodzach Abre. Przeszła do stępa, choć z mocno żywym tempem. Wyjechaliśmy z posiadłości Bałtyckiej i zwróciliśmy się wąską ścieżką w stronę lasu. Ścieżka była cała zasypana śniegiem, po pęciny. Był to świeży śnieg, który właściwie cały czas padał, więc szkody dla kopyt nie będzie. Kobyłka uwiesiła głowę i wyciągnęła szyję. Szła równo na bardzo luźnej wodzy, od czasu do czasu rozglądając się po nowej jak dla niej okolicy. Wjechaliśmy w las. Piękne widoki.. . Cmoknęłam na klaczkę, by ta zakłusowała. Abra bez wahania ruszyła mocnym tempem. Wyciągała mocno szkietki do przodu, głowę zganaszowała (choć nie było potrzeby, wodze miała nadal luźne na bardzo delikatnym kontakcie) i rozluźniła grzbiet. Parę zjazdów z górki, parę pod górkę. Teren nie należał do najrówniejszych. Myślałam, że będzie szła niepewnie, w końcu pierwszy raz jest tutaj, jej pierwszy teren w tej okolicy.. Pomyliłam się. Klacz szła pewnie przed siebie, jak gdyby nigdy nic, jakby przemierzała tą drogę nie raz. W kłusie zaczęłam sprawdzać kontaktowość i gotowość klaczy. Napinałam raz jedną, raz drugą wodzę. Świetnie! Klacz ładnie od wodzy wyginała się. Jest naprawdę gibka. Wjechaliśmy na szerszą ścieżkę, gdzie można było pomanewrować. Skorzystałam z tej okazji, napięłam lewą wodzę i przełożyłam tak, by docisnęła się nieco do szyi, prawą zaś nieco cofnęłam. Klacz wygięła się w łuk, pociągnęła przodem i ładnie dopchnęła zadem. Wykonałyśmy koło na prawą stronę, całkiem równe, jak na sanie (w końcu sanie nie są tak skrętne, jak powszechne "bryczki").
- Dobra klaczka! - pochwaliłam ją, gdy ta już wychodziła z koła i prostowała się. Wjechałyśmy między dwie polany na długą ścieżkę.
Cmoknęłam na klaczkę, machnęłam w powietrzu bacikiem i na luźnych wodzach, choć z przyłożoną do szyi prawą lejcą zachęcającą do wygięcia na lewo. Klaczka zagalopowała na lewą nogę. Ruszyła fajnym, gibkim i energicznym galopem. Jako, że ścieżka była długa, pobawiłyśmy się w skracanie i wydłużanie (z pomocą lejc oraz komendy głosowej) a także zmiany nogi co 4 - 6 fule'i. Wychodziło jej to bardzo fajnie. Widać, że Czarna lubi to i nadaje się do tego świetnie. Nim się zorientowałyśmy dojechałyśmy do końca. Obniżyłam więc lewą rękę z wodzami (w prawej trzymałam bacik), na co klacz skręciła w lewo. Przytrzymałam chwilę i rzuciłam komendą "kłus" na co klaczka w momencie zareagowała przejściem w chód.
- Bardzo ładnie! - pochwaliłam znów i oddałam wodzę, pozwalając jej mocno wyciągnąć szyję.
W kłusie przy możliwych okazjach wykonywałyśmy jeszcze koła i serpentynki, wyginając się na wszystkie strony. Przy wyjeździe z lasu samą komendą głosową spowodowałam, że klacz przeszła do stępa. Abra uniosła głowę, widząc na horyzoncie Bałtycką. Najwyraźniej, poznaje już to miejsce. Dobiłyśmy stępem do Bałtyckiej Zatoki i zatrzymałyśmy się przed bramą do stajni. Zeszłam z sań i podprowadziłam Abrę w ręce do "graciarni" gdzie odpięłam sanie. Następnie powędrowałyśmy do stajni, gdzie zdjęłam jej uprząż i wyszczotkowałam. Nagrodziłam jabłkiem i sporą dawką pieszczot.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Bałtycka Zatoka Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Archiwum / Abracadabra Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin