Piąte urodziny

Karuchna

Dzisiaj przypada 5 rocznica urodzin Delty II, tym samym klaczka jest ze mną już od 1,5 roku. Już po raz drugi mam przyjemność świętować ten dzień, który zaczął się dzisiaj wyjątkowo wcześnie (o 4 nad ranem).

Rano zajęłam się konserwacją sprzętu i sprzątaniem w siodlarnio - paszarni, a o 6.30 udałam się do stajni na obchód. Pięć par uszu zwróciło się w moją stronę, Delta i Recital wyciągnęli do mnie głowy ponad drzwiami boksów - Poczekajcie jeszcze trochę łakomczuchy – powiedziałam ze śmiechem po czym weszłam do boksu Miłka, który obwąchał mnie od niechcenia w poszukiwaniu smakołyków po czym delikatnie szturchnął nosem. Sprawdziłam jego tętno, czy nie ma nigdzie zadrapań lub cieplejszych miejsc. Podobnie postąpiłam z resztą koni, wszystkie miały się dobrze, więc poszłam do paszarni przygotować ich śniadanie. Gdy wróciłam w stajni zapanowało zrozumiałe w takiej sytuacji ożywienie. Jako przewodniczka stada pierwsza paszę otrzymała Sypia, po niej Miłek, Delta, Bastylia i Giant Recital. Zostawiłam konie w spokoju po czym udałam się nakarmić moje pozostałe podopieczne: Aris i Coco, które również energicznie domagały się śniadania. Ok. ósmej w stajni zjawiła się Dominika i razem udałysmy się do stajni by wyczyścić konie i przy okazji sprawdzić czy zjadły całą paszę. Zajęłam się Miłkiem i Bastylią, ona wyczyściła GR i Sypką. Zgodziła się zaopiekować stajnią podczas gdy ja będę zajmować się Deltą, którą po wyczyszczeniu pozostałych koni i wypuszczeniu ich na pastwisko uwiązłam przed stajnią. Najpierw dokładnie ją wyczyściłam, później zafundowałam jej półgodzinny masaż relaksujący podczas którego prawie usnęła. Następnie założyłam jej sidepull, do którego przypięłam długą linkę i wybrałyśmy się w teren. Specjalnie wybrałam nieznaną jej jeszcze, dość łatwą trasę prowadzącą nad małe jeziorko (a właściwie staw). Po kilkunastu minutach pozwoliłam jej na kłus (sama truchtałam obok niej), później ponownie przeszłyśmy do stępa. Z ciekawością obwąchiwała swoje otoczenie, nie pozwalałam jej jednak na jedzenie roślin. Gdy dotarłyśmy nad staw pozwoliłam jej przez chwilkę paść się na zielonej trawie wokół niego oraz zamoczyć nogi (wcześniej sprawdziłam czy podłoże nie jest zbyt grząskie). Duńka zaczęła uderzać kopytem o wodę, ochlapując mnie i wszystko inne dookoła. Wiedziałam, że jak tak dalej pójdzie to zacznie się tarzać, więc wyprowadziłam ją z powrotem na łąkę i ruszyłyśmy w drogę powrotną. Wróciłyśmy akurat przed drugim karmieniem, oczyściłam jej nogi i kopyta, dałam marchewkę i zaprowadziłam do stajni, gdzie Dominika umieściła już inne konie. Ją samą znalazłam w paszarni – szykowała właśnie paszę dla koni. Pomogłam jej w karmieniu oraz ponownym wypuszczeniu koni na pastwisko. Później wzięłam na trening Miłka i Aris, Dominika zajęła się Sypią. O 16 poszłyśmy sprawdzić jak się mają konie, które były na pastwisku, a o 18 sprowadziłyśmy je do stajni i po raz ostatni nakarmiłyśmy. Pół godziny później zajęłam się sprzątaniem pastwisk, a od 19 do 22 bawiłam się z Coco. Wieczorem poszłam po raz ostatni sprawdzić co u koni i czy zjadły całą kolację po czym poszłam do siebie.