Forum Bałtycka Zatoka Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Treningi
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Bałtycka Zatoka Strona Główna -> WAŻNE / ARCHIWUM K / Rysual / Delta II
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Karuchna
Jam Instruktor!



Dołączył: 19 Gru 2010
Posty: 745
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: znienacka

PostWysłany: Śro 23:01, 10 Lip 2013    Temat postu: Treningi

Lonża:
Koń: Delta II

Rodzaj treningu: lonżowanie

Jeździec/Trener: Karuchna

Miejsce: kryty lonżownik

Czas: 30 min

Pogoda: nieznośna (mżawka, chmury, zimny wiatr)

Cel treningu: praca nad posłuszeństwem na lonży, przyzwyczajanie do ciężaru siodła

***

Przyszłam do Delci rano, godzinę po pierwszym karmieniu. Wystawiła głowę z boku i trąciła mnie przyjacielsko nosem. W boksie obok drzemkę ucinał sobie Bobby. Przywitałam się z klaczką i weszłam do jej boksu. Zaczęła mnie obserwować, ciekawa co będę robić. Podeszłam do niej powoli i zaczęłam drapać po szyi. Bardzo jej się to spodobało, zaczęła mi wręcz podsuwać inne części ciała do podrapania, co jakiś czas wzdychając z zachwytem. Gdy uznałam że już wystarczy pogłaskałam Deltę po szyi i wyszłam z boksu. Udałam się do siodlarni i przez dłuższą chwilę zastanawiałam się co mi będzie potrzebne. W końcu wybrałam sidepull, lonżę, siodło, czaprak, ochraniacze i oczywiście kantar, uwiąz i szczotki. Gdy rozłożyłam to wszystko przed stajnią, poszłam po klacz, wyprowadziłam ją i uwiązałam. Później poszłam po Bobby’ego i wypuściłam go na pastwisko, tak że klacz cały czas go widziała. Wróciłam do niej i zaczęłam czyszczenie. Stała spokojnie, obserwując ogiera, który zaczął szaleć na pastwisku. Poszło nam szybko i mogłam zacząć delikatnie zakładać jej ochraniacze. Lekko się nimi zaniepokoiła, dotychczas miała je na sobie chyba ze dwa razy. -Nie bój się, to tylko ochraniacze, nie zjedzą ci nóg- powiedziałam do niej łagodnym tonem, co trochę ją uspokoiło. Z siodłem poszło nam o wiele lepiej- oczywiście najpierw zapięłam popręg tylko na pierwszą dziurkę. Strzemiona odpięłam już wczoraj, na co mi one jak na razie siodło samo „podróżuje” na grzbiecie Delty. Z sidepullem nie było problemów- zasadniczo przypomina on ogłowie, które klacz już zna, więc nawet nie zwróciła na niego uwagi. Przypięłam lonżę – To jak Delciu, idziemy na trening?- klaczka spojrzała na mnie z błyskiem w oku. Zaprowadziłam ją na kryty lonżownik i tam dopięłam powoli popręg.

***

Delta pracowała już na lonży, więc wiedziała o co mi chodzi gdy wyciągnęłam w górę ramię (zamiast bata, bo zorientowałam się że go zapomniałam Very Happy )- ruszyła spokojnym stępem dookoła mnie. Ustawiłam się trochę bliżej jej zadu i klacz przyspieszyła, gdy przesunęłam się bliżej głowy zwolniła – Stóóóój- powiedziałam. Delta zatrzymała się posłusznie i odwróciła do mnie głowę- Chodź- powiedziałam pociągając lekko za lonżę. Klaczka podeszła do mnie, pogłaskałam ją po nosie i odesłałam na koło w przeciwnym kierunku. Ponownie przećwiczyłam zmiany tempa i zatrzymanie, a w międzyczasie klaczka trochę się już rozgrzała.-Kłus!- powiedziałam stanowczo, a Delta z dorbnym ociąganiem wykonała polecenie. Przebiegła tak dwa kółka -Stóóój- to jej o wiele bardziej pasowało. Ponownie zmieniłam kierunek i poprosiłam o kłus. Delta ruszyła leniwym stępem -Delta, kłus!- powiedziałam podniesionym głosem, przybierając groźniejszą postawę. Wielkopolanka ruszyła kłusem, gdy przebiegła następne dwa kółka powiedziałam -Stęp-. Gdy troszkę ochłonęła ponownie przybrałam groźną postawę i powiedziałam dobitnie -Galop-. Średnio jej to pasowało ale zagalopowała, nawet z dobrej nogi -Dobra klaczka!-. Widać było, że trochę jeszcze jej przeszkadza siodło w tym chodzie, ale z każdym skokiem galopu poruszała się coraz pewniej. Ponownie poprosiłam ją o stęp, zmieniłam kierunek i spróbowałyśmy galopu na prawą nogę. Poszło dobrze, minimalnie gorzej niż na lewą nogę, ale i tak widać postęp w porównaniu do wcześniejszych treningów. Pozwoliłam klaczy przejść do stępa i ochłonąć, zmieniłyśmy jeszcze raz kierunek, wykonała kilka następnych okrążeń po czym ja zatrzymałam i wyprowadziłam z lonżownika.

***

Wielkopolanka szła za mną spokojnie, posłusznie wsunęła głowę w kantar. Najpierw poluźniłam popręg, zaraz po tym zdjęłam jej ochraniacze. Była trochę spocona pod siodłem, więc postanowiłam, że zdjemę je w stajni- naprawdę solidnie wiało. Zaprowadziłam Deltę do boksu, siodło powiesiłam na drzwiach, a klacz dokładnie wytarłam do sucha wiechciem słomy. Po tym zabiegu wyprowadziłam ją ponownie ze stajni i skierowałam się w stronę pastwiska. Bobby zrażał przyjaźnie z oddali, gdy wprowadzałam klaczkę przez bramę na sąsiedni padok. Powoli zdjęłam Delcie kantar, poklepałam ją po szyi i wycofałam się, dokładnie zamykając za sobą bramę.

***

Podsumowanie:

Ocena treningu: pożyteczny

Stopień wykonania założeń treningowych: 95 %

Notka: Delta II coraz pewniej czuje się z siodłem na grzbiecie, na następnym treningu popracujemy z ziemi, później znowu na lonży, a jak będzie jej dobrze szło to może z jeźdźcem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karuchna
Jam Instruktor!



Dołączył: 19 Gru 2010
Posty: 745
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: znienacka

PostWysłany: Śro 23:02, 10 Lip 2013    Temat postu:

Koń: Delta II

Rodzaj treningu: praca z ziemi

Jeździec/Trener: Karuchna

Miejsce: kryta hala

Czas: 35 min

Pogoda: neutralna (szaro, bezwietrznie)

Cel treningu: praca nad równowagą i koordynacją

***

Przyszłam do Dziuńki z pół godziny przed treningiem i chwilkę ją pomiziałam. Ukoiło to trochę moje nerwy, w o wiele lepszym nastroju wzięłam z pustego boksu drągi i zatachałam je na halę. Ułożyłam z nich labirynt i wachlarz, a pożyczonych od znajomych drągów starczyło jeszcze na tradycyjne ich ułożenie. Zadowolona z siebie poszłam do siodlarni, zdjęłam z naszych prowizorycznych wieszaków kantar, lonżę, ochraniacze, długi bat i oczywiście szczotki. Złożyłam to wszystko przed stajnią i poszłam po klacz. Delta była akurat w trakcie mini-zabawy z Bobbym polegającej głównie na wzajemnym podszczypywaniu. Weszłam do jej boksu, złapałam za kantar i wyprowadziłam ku niezadowoleniu ogiera. Po uwiązaniu klaczy zabrałam się za czyszczenie. Długo szczotkowałam jej złocistą sierść aż uznałam że osiągnęłam zadowalający efekt i przeszłam do kopyt. Nie były specjalnie zabrudzone, więc szybko się z nimi uporałam. Założyłam Duni ochraniacze i przypięłam do kantara lonżę. Wyruszyłyśmy na halę.

***

Najpierw przeszłam z klaczą po dwa okrążenia stępem w obu kierunkach. Później przeprowadziłam ją przez normalnie ustawione drągi, dając jej początkowo pełną swobodę co do prędkości ich pokonywania (zdjęcie Delty pokonującej drągi jest w jej notce). Po kilku próbach udało jej się przejść przez nie dość płynnie, bez zatrzymywania, w obie strony co nagrodziłam chwilką przerwy i poklepaniem klaczki po szyi. Później pokazałam jej labirynt i poprowadziłam ją powoli w jego kierunku. Delta dokładnie obejrzała i obwąchała drągi po czym podążyła za mną. Starałam się zostawić jej możliwie najwięcej swobody, stopniowo pokonałyśmy każdy zakręt. Byłam z niej bardzo dumna- to była nasza pierwsza próba, a klacz ani razu nie wyszła poza labirynt! Co prawda nie był wzór płynności i równowagi, ale nie od razu Kraków zbudowano. Spróbowałyśmy od drugiej strony. Rezultat był podobny, a klaczka coraz lepiej orientowała się o co w tym wszystkim chodzi. Ponownie zrobiłam krótką przerwę i podprowadziłam klacz do wachlarza, który miał być naszym ostanim na dziś ćwiczeniem. Poszłam od wewnętrznej strony, podobnie jak wcześniej nie poganiając Delty i pozwalając jej na odnalezienie indywidualnej równowagi i rytmu. Tutaj było trochę gorzej, klaczka ciągle ma małe problemy z równowagą na zakręcie, ale zamierzam nad tym pracować. Ogólnie nie było źle, stwierdziłam że możemy na dziś zakończyć trening. Poprowadziłam Dziunię kilka okrążeń dookoła hali stępem po czym udałyśmy się przed stajnię.

***

Zamiast lonży przypięłam do kantara wielkopolanki uwiąz, zdjęłam ochraniacze i wyczyściłam kopyta z piachu. Przez chwilkę masowałam łopatki i grzbiet Delty, później zaprowadziłam ją na pastwisko. Uchraniacze oczyściłam z piasku i razem ze szczotkami i lonżą odniosłam do siodlarni.

Podsumowanie:

Ocena treningu: pożyteczny

Stopień wykonania założeń treningowych: 100 %

Notka: Będę pracować z Deltą z ziemi dopóki nie poprawi się wystarczająco jej równowaga. Później przejdziemy do właściwej pracy z jeźdźcem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karuchna
Jam Instruktor!



Dołączył: 19 Gru 2010
Posty: 745
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: znienacka

PostWysłany: Śro 23:02, 10 Lip 2013    Temat postu:

Koń: Delta II

Rodzaj treningu: praca z ziemi

Jeździec/Trener: Karuchna

Miejsce: ujeżdżalnia

Czas: 37 min

Pogoda: ładna (słońce, lekki wiaterek)

Cel treningu: praca nad równowagą i koordynacją

***

Poszłam na ujeżdżalnię ułożyć drągi, konie były na swoich pastwiskach. Podobnie jak ostatnio przygotowałam labirynt, wachlarz i drągi „klasyczne”. Poszłam do siodlarni i zaczęłam szukać sprzętu. W końcu w tym całym bałaganie (przydałoby się w końcu zrobić ten remont) odnalazłam kantar, uwiąz, szczotki, sidepull, lonżę i ochraniacze. Zaniosłam to wszystko przed stajnię, chwiciłam za kantar, uwiąz i poszłam po Dziunkę. Jak zwykle była zajęta poszukiwaniem na pastwisku trawy, co o tej porze roku jest dość pracochłonne – Dunia!- zawołałam. Podniosła głowę i bez pośpiechu podeszła. Na powitanie podrapałam ją po szyi, za uchem (uwielbia to). Założyłam jej kantar, dopięłam uwiąz i zaprowadziłam przed stajnię. Przywiązałam ją dokładnie, wzięłam zgrzebło i do pracy! Była wyjątkowo brudna, solidnie wytarzana i niezwykle z tego zadowolona. Większe zaklejki musiałam potraktować szczotką ryżową, która nie za bardzo odpowiada klaczy, ale zgrzebło pomogło pozbyć się większości brudu. Na koniec wzięłam włosiankę i ostatecznie rozprawiłam się z brudem. Grzywę i ogon rozczesałam grzebieniem, z kopyt wszelki piach usunęłam kopystką. Dunia była gotowa do pracy! Do sidepulla jest już przyzwyczajona, ochraniacze również nie stanowią problemu. Przypięłam lonżę i zabrałam ją na ujeżdżalnię.

***

Na rozgrzewkę poprosiłam Dziuńkę o stęp na lonży. Gdy zrobiła po trzy kółka w obie strony zatrzymałam ją, pochwaliłam i poprowadziłam stępem przez drągi. Z tym ćwiczeniem nie ma już większych problemów, nie wychodzi jeszcze idealnie, ale można zaryzykować stwierdzenie, że jest całkiem dobrze. Po przejściu dwa razy w obie strony przeszłyśmy do wachlarza, który ostatnio sprawił Delcie najwięcej trudności. Z równowagą Duni w zakręcie jest już troszkę lepiej, ale nadal przechodzi przez wachlarz trochę niepewnie i bez rytmu, poprawą jest fakt że już się nie zatrzymuje by się zastanowić którą nogę teraz przestawić Wink Jeszcze kilka minut nad tym popracowałyśmy po czym dałam klaczy chwilkę spokoju. Na koniec zostawiłam labirynt, tutaj też widać pewną poprawę, wie już o co w tym wszystkim chodzi i trochę lepiej radzi sobie z zakrętami. Odnoszę nawet wrażenie, że Dziuni to ćwiczenie się podoba. Przeszłyśmy przez labirynt kilka razy w obie strony, pod koniec było wyraźnie lepiej. Pochwaliłam Deltę i zabrałam ją na krótki spacer stępem po terenie stajni.

***

Zaprowadziłam Dunię przed stajnię, zamieniłam sidepull na kantar i uwiązałam. Zdjęłam jej ochraniacze i już miałam zaprowadzić ją z powrotem na pastwisko, gdy wpadłam na pewniem pomysł. Pobiegłam po pas do lonżowania. Dunia już kiedyś w takim chodziła więc nie zgłosiła żadnych zażaleń gdy jej go założyłam. Odwiązałam ją, wzięłam lonżę i ustawiłam ją na środku placu. Delta była nieco zdziwiona, patrzyła na mnie jak na wariatkę. Dałam jej obwąchać lonżę i przypięłam ją do bocznego kółka kantara. Jak dotąd nie było to dla niej nic nowego, ale już dotyk lonży na jej łopatce wzbudził pewny niepokój Duni – To tylko lonża, widziałaś ją setki razy, nie bój się – powiedziałam do niej łagodnie, gładząc jednocześnie jej łopatkę, mniej więcej tam gdzie była lonża. W końcu Dziuńka zupełnie się uspokoiła i wręcz „olała” całe to zamieszanie z lonżą. Przeszłam wtedy do następnego etapu i przewlokłam lonżę przez kółko na pasie do lonżowania. Przez chwilkę masowałam zad Delty, a potem delikatnie dotknęłam do niego lonżą. Klaczka wzdrygnęła się, ale szybko zrozumiała, że to ten sam „stwór”, który dotyka jej łopatki i że to nic groźnego. Pochwaliłam ją i powtórzyłam to samo z drugiej strony. Wielkopolanka całkowicie zignorowała lonżę, co było tym o co mi chodziło, więc sprawdziłam tylko czy jej nogi są całe (w sensie czy się nie obtarła) i zaprowadziłam ją na pastwisko.

***

Podsumowanie:

Ocena treningu: przydatny

Stopień wykonania założeń treningowych: 95 %

Notka: Na następnym treningu zapoznam Deltę z długimi wodzami, ponowimy też trening z drągami. Myślę że w przyszłym tegodniu będziemy mogły zacząć właściwe ujeżdżanie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karuchna
Jam Instruktor!



Dołączył: 19 Gru 2010
Posty: 745
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: znienacka

PostWysłany: Śro 23:04, 10 Lip 2013    Temat postu:

Koń: Delta II

Rodzaj treningu: praca z ziemi, na długich wodzach

Jeździec/Trener: Karuchna

Miejsce: ujeżdżalnia

Czas: 30 min

Pogoda: ładna (słońce)

Cel treningu: przyzwyczajenie do długich wodzy, dalsze doskonalenie koordynacji i równowagi

***

Poszłam na ujeżdżalnię ułożyć drągi, słońce świeciło i wiał lekki wiaterek. Podobnie jak na kilku ostatnich treningach zamierzałam pracować z Deltą na drągach, wachlarzu i w labiryncie. Chciałam też kontynuować przyzwyczajanie jej do długich wodzy. Udałam się po sprzęt, jak zwykle złorzecząc w myślach na porządek (a raczej jego brak) w siodlarni. Tym razem miałam szczęście bo szybko znalazłam wszystkie potrzebne mi rzeczy (kantar, uwiąz, szczotki, ochraniacze, długie wodze, lonżę i pas do lonżowania). Zostawiłam wszystko przed stajnią i poszłam do boksu Duni. Klacz zarżała cicho na mój widok, pogłaskałam ją po szyi i założyłam jej kantar. Uwiązałam ją za pomocą bezpiecznego węzła i wzięłam do ręki zgrzebło. Dzisiaj czyszczenie poszło nam szybciutko, wystarczyło tylko usunąć z sierści kurz i wyczyścić kopyta. Na koniec rozczesałam grzywę i ogon Delty. Nie założyłam jej sidepulla, chciałam sprawdzić jak będzie się zachowywać w kantarze. Starannie zapięłam jej ochraniacze na nogach, przypięłam jej do kantara lonżę, resztę potrzebnego sprzętu zabrałam ze sobą i zaprowadziłam klacz na ujeżdżalnię.

***

Na rozgrzewkę poprosiłam Dunię o kilka kółe stępem na lonży, sprawdzając też jej wrażliwoąść na komendy głosowe. Posłusznie wykonywała polecenia i wkrótce mogłyśmy przejść do dalszej części treningu. Dzisiaj zaczęłam od labiryntu, jest to ćwiczenie w którym Dziuńka robi najszybsze postępy. Udało nam się w całkiem niezłym tempie i przy zachowaniu równowagi pokonać go w jedną stronę, nieco gorzej wyszedł nam „powrót”. Mimo to byłam bardzo dumna z mojej klaczki, jeszcze niedawno musiała się ciągle zatrzymywać podczas tego ćwiczenia. Podrapałam Dunię po szyi i zostawiłam na chwilę w spokoju. Po tej przerwie przeszłam do wachlarza, który dotychczas sprawiał jej duże trudności. Widać pewną poprawę, jednak równowaga klaczy przy wykonywaniu tego ćwiczenia pozostawia jeszcze trochę do życzenia. W każdym razie jestem zadowolona z tego, że w obie strony przechodzi wachlarz na takim samym poziomie. To ćwiczenie nieco zirytowało Deltę, nie lubi gdy coś jej nie wychodzi. Pogłaskałam ją po szyi, przeprowadziłam ją kawałek dalej i poprosiłam o kłus. Dunia ruszyła energicznie, ruch jest dla niej lekarstwem na większość smutków. Po kilku okrążeniach była z powrotem w wyśmienitym humorze. Zatrzymałam ją blisko ogrodzenia. Wzięłam pas do lonżowania i delikatnie założyłam go Duni. Następnie wzięłam długie wodze i tak jak za pierwszym razem najpierw pozwoliłam klaczce dokładnie je obwąchać. Później przypięłam je po jednej stronie do kantara i postępowałam podobnie jak przy pierwszym kontakice Delty z tym sprzętem. Tym razem nie była zaniepokojona, jednak uważnie mnie obserwowała, a jej uszy przez cały czas były zwrócone w stronę zadu. Poświęciłam dość dużo czasu na przyzwyczajenie jej do dotyku lonży, lekkiego „uderzania” i nacisku lonży na kantar. Szczególną uwagę poświęciłam okolicom zadu i tylnych nóg. Gdy skończyłam tą fazę przygotowawczą, przypięłam grugi koniec wodzy po drugiej stronie kantara i zaczęłam lonżować Deltę. Zaczęłyśmy oczywiście od stępa, a gdy Dziunia poczuła się pewniej poprosiłam ją o kłus. Galopu na lonży na razie nie umieściłam w programie naszych treningów, chcę by Dunia najpierw poprawiła swoją równowagę. Przyszedł czas na zmianę kierunku. Zatrzymałam klacz i powtórzyłam oswajanie jej z dotykiem wodzy po drugiej stronie ciała. Zachowywała się dość spokojnie, z początku trochę nerwowo się kręciła, ale w końcu stała w zupełnym rozluźnieniu. Powtórzyłam wcześniejsze ćwiczenia na drugą rękę, pochwaliłam klacz, zamieniłam wodze z powrotem na lonżę i zdjęłam jej pas do lonżowania. Na zakończenie treningu zostawiłam najprostsze ćwiczenie – przejście stępem przez „standardowo” ułożone drągi. Delta wykonuje to ćwiczenie bez najmniejszych problemów, więc było ono dobrym zakończeniem treningu. Zabrałam Dunię przed stajnię.

***

Zdjęłam Duni ochraniacze i rutynowo sprawdziłam stan jej nóg. Wszystko było ok, więc oczyściłam jej kopyta z piasku i zaprowdziłam na pastwisko. Później wróciłam przed stajnię i odniosłam sprzęt na miejsce. Później poszłam posprzątać w boksach i zamieść stajnię.

***

Podsumowanie:

Ocena treningu: b. pożyteczny

Stopień wykonania założeń treningowych: 100 %

Notka: Następny trening będzie trochę się różnić od dotychczasowych, będziemy kontynuować pracę na długich wodzach, ale głównie zajmniemy się przygotowaniem do prezentacji na przeglądach hodowlanych i wystawach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karuchna
Jam Instruktor!



Dołączył: 19 Gru 2010
Posty: 745
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: znienacka

PostWysłany: Śro 23:06, 10 Lip 2013    Temat postu:

Koń: Delta II

Rodzaj treningu: Praca z ziemi

Jeździec/Trener: Karuchna

Miejsce: kryta hala

Czas: 45 min

Pogoda: niesprzyjająca (szaro, zimno, wietrznie)

Cel treningu: oswojenie Delty z długimi wodzami, nauka prezentacji na przegladach hodowlanych

***

Przyszłam do stajni wcześnie, w myślach przeklinając kiepską pogodę. Dunia popatrzyła na mnie sennym wzrokiem gdy przyszłam zobaczyć czy wszystko w pożądku. Trochę mnie to zmartwiło i postanowiłam, że będę uważnie ją obserwować. Przy pierwszym karmieniu wyraźnie się ożywiła, apetyt miała jak zawsze i ogólnie zachowywała się już normalnie. Pewnie wcześniej nienajlepiej się czuła z powodu takiej a nie innej pogody. Poszłam do siodlarni po sprzęt. Gdy przekroczyłam próg przez chwilkę stałam zamurowana – A ja narzekałam, że tu jest bałagan!- jęknęłam głośno i zaczęłam szukać potrzebnego mi sprzętu. Zajęło mi to aż pół godziny! Gdy klnąc pod nosem zaniosłam wszystko przed stajnię było już późno – 10 rano, a o 11.30 miałam jechać do Wychucholki. Poszłam szybko po Bobby’ego i wypuściłam go na pastwisko. Następnie udałam się po Deltę i szybko wyprowadziłam ją na zewnątrz. Zabrałam się energicznie za czyszczenie, Dunię wyraźnie nieco dziwił ten cały pośpiech, patrzyła na mnie jakby chciała powiedzieć ”wyluzuj i wyczyść mnie pożądnie!”. Założyłam jej pas do lonżowania i ochraniacze, chwyciłam długie wodze, bat i ogłowie i udałyśmy się razem na halę.

***

Dopięłam wielkopolance długie wodze i poprosiłam o stęp. Miranda nauczyła ją wstępnie reagowania na wodze, więc mogłam nią kierować. Zrobiłyśmy kilka wolt i serpentyn, wyraźnie czuła się trochę niepewnie nie widząc prowadzącego, więc co jakiś czas odzywałam się do niej, chwaląc za posłuszeństwo. Gdy trochę się rozruszała spróbowałam poprosić ją o kłus, ale moja kondycja nie pozwoliła nam długo tak pracować. Niemniej jednak byłam bardzo zadowolona z postępów klaczy, myślę, że niedługo będziemy mogły pracować na długich wodzach w terenie. Następnie zdjęłam jej długie wodze i pas do lonżowania, a zamiast tego założyłam jej ogłowie. Zaczęłam prowadzić ją stępem po śladzie. Na szczęście chody Duni są dobrej jakości i wystarczy tylko popracować z nią nad samym posłuszeństwem. Bardzo grzecznie szła za mną więc spróbowałam się zatrzymać. Trochę się zagapiła, ale nie weszła na mnie, co jest pewną pociechą. Cofnęłam ją o krok i ruszyłam ponownie. Po kilku powtórkach tego ćwiczenia klaczka zaczęła zatrzymywać się razem ze mną. -Kłus Dunia- powiedziałam i sama zaczęłam truchtać obok klaczki. Po chwili znalazłam odpowiednie dla niej tempo, które w pełni uwydatniało jej zalety. Zatrzymałam się, Dunia również. Pochwaliłam ją i dałam chwilkę spokoju. Później ruszyłyśmy stępem i zaczęłyśmy ćwiczyć skręcanie. Początkowo szło opornie, Dziuńka zagapiała się lub niechcący na mnie wchodziła, ale po kilku próbach wyszło nam to na tyle znośnie by spróbować w kłusie. Było kilka nieporozumień, ale ogólnie wyszło dobrze. Zatrzymałam się i pochwaliłam Dunię. Następnie usunęłam z hali wszelkie cenne sprzęty Wink i odpięłam od ogłowia Delty wodze. Do ręki wzięłam długi bat i podeszłam do niej tak, jakbym chciała ją lonżować. -Kłus! Dooobra klaczka- wielkopolanka posłusznie kłusowała śladem przy ścianie i nawet nie próbowała obierać innej trasy. W samym narożniku zawołałam -Stóój-. I tym razem Delta wysłuchała mojej prośby. Przyszedł czas na największe wyzwanie – Galop Delta!- Dziuńka pomknęła przed siebie, zostawiając mnie nieco w tyle, ale o dziwo cały czas poruszała się przy ścianie. Zatrzymałam ją i pochwaliłam. Byłam z niej niezwykle dumna. Poprosiłam Metkę by przyniosła mi lekką derkę, po czym ubraną w nią Dunię wyprowadziłam na krótki spacer po stajni. Wróciłyśmy zadowolone i odprężone (dodatkowo ja byłam zmarznięta).

***

Założyłam Delcie kantar i zdjęłam ochraniacze z jej nóg. Następnie sprawdziłam stan jej nóg po treningu, jak zawsze wszystko było ok. Później zdjęłam jej derkę i zaprowadziłam do stajni. Była 11.12. Szybko pobiegłam po resztę sprzętu, odłożyłam go do siodlarni, zaprowadziłam do stajni Bobby’ego i wskoczyłam do samochodu zostawiając konie pod opieką Metki.

***

Podsumowanie:

Ocena treningu: pożyteczny

Stopień wykonania założeń treningowych: 99%

Notka: Na następnym treningu popracujemy jeszcze z wachlarzem i labiryntem, jeśli wszystko pójdzie dobrze to zaczniemy pracę pod jeźdźcem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karuchna
Jam Instruktor!



Dołączył: 19 Gru 2010
Posty: 745
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: znienacka

PostWysłany: Śro 23:11, 10 Lip 2013    Temat postu:

Koń: Delta II

Rodzaj treningu: praca na lonży pod jeźdźcem

Jeździec/Trener: Wychucholka/Karuchna

Miejsce: lonżownik

Czas: 30 min

Pogoda: znośna (szaro, chłodno, bezwietrznie)

Cel treningu: przyzwyczajenie Delty do ciężaru jeźdźca

***

Przyszłam do Delty rano, godzinę po pierwszym karmieniu. Zarżała przyjaźnie, zawtórował jej Giant Recital. Wyprowadziłam Miłka z boksu i zabrałam na pastwisko, następnie zrobiłam to z pozostałymi końmi. Później poszłam po sprzęt – sidepull, lonżę, siodło, czaprak, ochraniacze i nieodzowne szczotki. Wychucholka miała przyjechać za pół godziny. Złapałam Deltę i uwiązałam przed stajnią. Wyciągnęłam szczotki i energicznie zabrałam się za czyszczenie. Klaczka była w wyśmienitym nastroju, parskała z zadowoleniem. Największą uwagę zwróciłam oczywiście na brzuch, grzbiet i kopyta. Następnie założyłam jej ochraniacze, dokładnie je zapinając. Właśnie zakładałam siodło, gdy nadjechała Wychucholka, w bardzo dobrym humorze. Przywitałyśmy się i dokończyłyśmy razem przygotowania Duńki do treningu. Klacz była zachwycona naszą uwagą, zaczęła się przymilać i domagać smakołyków. Drapałyśmy ją przez chwilę po czym udałyśmy się na lonżownik.

***

Tym razem to Wychucholka miała dosiadać Dziuńki, ponieważ ja lepiej ją znam i dlatego taki wariant był bezpieczniejszy. Przytrzymałam wielkopolankę, gdy Wychucholka wsiadała i uważnie ją obserwowałam, czy aby coś jej nie irytuje. Delta stała spokojnie, tylko uszy zwróciła do tyłu nasłuchując. Odsunęłam się i poprosiłam jak zwykle o stęp. Klacz ruszyła posłusznie, kilka pierwszych kroków stawiała niepewnie, ale dość szybko złapała równowagę – zaprocentowała praca z ziemi. Po kilku okrążeniach zmieniłam kierunek i przećwiczyłam zatrzymanie, a ponieważ wszystko szło dobrze poprosiłam Deltę o kłus. Podobnie jak ze stępem dość szybko odnalazła równowagę, czym niezwykle mnie ucieszyła. Co prawda jej chód nie był tak dobry jak bez jeźdźca, ale jestem pewna że odpowiedni trening to zmieni. Ponownie zmieniłam kierunek, a gdy klaczka przekłusowała jeszcze kilka kółek uznałam, że na dziś starczy, pozwoliłam klaczy przejść do stępa, a po następnych kilku okrążeniach zatrzymałam ją. Razem z Wychucholką wylewnie ją pochwaliłyśmy po czym Wychucholka zsiadła i poszłyśmy w stronę stajni, prowadząc Deltę.

***

Najpierw zamieniłam sidepull na kantar i poluzowałam popręg, a następnie zdjęłam klaczy ochraniacze. Po chwili zdjęłam również siodło i sprawdziłam stan grzbietu Dziuńki. Wszystko ok, podobnie z nogami więc zaprowadziłam ją z powrotem na pastwisko. W tym czasie Wychucholka odniosła na miejsce sprzęt, a potem poszłyśmy do mnie pogadać o hodowli kotów.

***

Podsumowanie:

Ocena treningu: b. pożyteczny

Stopień wykonania założeń treningowych: 100%

Notka: Ten trening był niezwykle udany, Delta robi bardzo szybkie postępy. Na następnym treningu spróbujemy pracy pod jeźdźcem na drągach i jeśli dobrze pójdzie po kilku kolejnych lekcjach zabierzemy się za galop.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karuchna
Jam Instruktor!



Dołączył: 19 Gru 2010
Posty: 745
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: znienacka

PostWysłany: Śro 23:14, 10 Lip 2013    Temat postu:

Koń: Delta II

Rodzaj treningu: praca z ziemi/pod siodłem

Jeździec/Trener: Karuchna/Wychucholka

Miejsce: Ujeżdżalnia

Czas: 20 minut

Pogoda: znośna (szaro, bezwietrznie)

Cel treningu: przyzwyczajenie Delty do ciężaru jeźdźca

***

Gdy weszłam do stajni od progu zostałam „zaatakowana” przez domagającego się pieszczot Giant Recitala. Pogłaskałam go po nosie i zręcznie wyminęłam po czym podeszłam do boksu Delty. Klaczka akurat ucinała sobie drzemkę, więc odezwałam się do niej po imieniu na co postawiła uszy. Weszłam do boksu i podrapałam ją po szyi. Obejrzałam ją dokładnie i sprawdziłam w jakim jest nastroju po czym wyszłam, dokładnie zamykając za sobą drzwi. Poszłam po sprzęt: siodło wszechstronne, czaprak pełny, sidepull, lonżę i szczotki. Rozlokowałam to wszystko niedaleko stajni po czym wyciągnęłam komórkę i zadzwoniłam do Wychucholki -Cześć! Za ile będziesz?- zapytałam gdy tylko odebrała – Spokojnie, właśnie wsiadam do samochodu, zobaczymy sie za jakieś 15 minut ok? - usłyszałam w odpowiedzi – Ok, czekam-. Nie ma to jak długie rozomowy przez telefon Wink . Poszłam do stajni i wyprowadziłam Deltę. Zaczęłam ją czyścić, zwracając szczególną uwagę na grzbiet i brzuch. Nieco dłużej używałam włosianki ponieważ Dunia ją uwielbia, po czym przeszłam do czyszczenia kopyt. Od strony bramy nadeszła zawsze punktualn Wychucholka – To jak, możemy zaczynać?- zapytała patrząc na wyczyszczoną Dziunkę, której właśnie zakładałam siodło -Jasne, Delta jest gotowa prawda maleńka?- odpowiedziałam klepiąc klacz po szyi. Podpięłam popręg na jedną dziurkę, założyłam Delcie sidepull, dopięłam lonżę i udałyśmy się na ujeżdżalnię.

***

Zatrzymałam klacz na środku placu i dopięłam do końca popręg. Wychucholka wzięła ode mnie lonżę i trzymała klacz. Podeszłam do siodła i obciążyłam ręką lewe strzemię. Delta zwróciła uszy do tyłu i zaczęła nasłuchiwać, ale oprócz tego nie przejęła się tym zbytnio. Powoli włożyłam nogę w strzemię, odbiłam się mocno od ziemi i delikatnie usiadłam w siodło, podczas gdy Wychucholka przemawiała do Duńki by ją uspokoić. Klaczka zrobiła krok do przodu i uniosła wysoko głowę, ale po chwili rozluźniła się. Pochwaliłam ją i zsiadłam. -Całkiem nieźle jak na początek- powiedziałam do Wychucholki, która uśmiechnęła sie i pokiwała głową. Poluzowałam Duni popręg i zabrałam z powrotem przed stajnię.

***

Zdjęłam klaczy siodło i czaprak, a sidepull zamieniłam na kantar, podczas gdy Wychucholka poszła po Giant Recitala. Zaprowadziłyśmy konie na pastwisko i wspólnie zebrałyśmy całe sprzęt. Umówiłyśmy się na następny trening i pożegnałyśmy.

***

Podsumowanie:

Ocena treningu: pożyteczny

Stopień wykonania założeń treningowych: 80 %

Notka: Najtrudniejsze już za nami, teraz będziemy pracować na lonży z jeźdźcem, a gdy klaczka odnajdzie równowagę zaczniemy ją uczyć reagowania na pomoce.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karuchna
Jam Instruktor!



Dołączył: 19 Gru 2010
Posty: 745
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: znienacka

PostWysłany: Śro 23:21, 10 Lip 2013    Temat postu:

Koń: Delta II

Rodzaj treningu: praca pod jeźdźcem

Jeździec/Trener: Wychucholka/Karuchna

Miejsce: lonżownik, kryta hala

Czas: 30 min

Pogoda: ładna (słonecznie, bezwietrznie)

Cel treningu: dalsze przyzwyczajenie Delty do ciężaru jeźdźca

***

Dzisiaj przyszłam do klaczki nieco później niż zazwyczaj, ponieważ miałam dużo papierkowej roboty związanej z zakupem ziemi. Sprowadziłam klacz z pastwiska i uwiązałam przed stajnią. Gdy szłam po sprzęt spotkałam dopiero co przybyłą Wychucholkę, która natychmiast zaczęła mi opowiadać o planowanym przez siebie wypadzie w góry. Słuchając jej znalzłam cały potrzebny sprzęt i szybko wróciłam do klaczy – Cześć mała- powiedziała Wychucholka do Delty gładząc ją po szyi – Dzisiaj znowu popracujemy-. Wielkopolanka patrzyła na nią z ciekawością, próbowała też doprosić się jakiegoś smakołyku – Poczekaj aż zasłużysz kochanie – powiedziałam łagodnie do klaczy zakładając jej dalikatnie siodło. Następnie przyszła pora na założenie ochraniaczy, co dzięki pomocy Wychucholki odbyło się bardzo sprawnie. Na koniec założyłam na głowę Dziuńki sidepull i przypięłam do niego lonżę. Byłyśmy gotowe do treningu.

***

Poszłyśmy w trójkę na lonżownik, gdzie dopięłam do końca popręg Delty. Wychucholka wsiadła delikatnie i wyregulowała sobie strzemiona. Klaczka stała spokojnie, za co ją pochwaliłam po czym poprosiłam by ruszyła stępem. Dunia posłuchała mnie i pewnie ruszyła przed siebie. Po kilku minutach zatrzmałam ją i zmieniłam kierunek. Wydaje się, że w stępie czuje się pod jeźdźcem całkiem swobodnie. Po rozgrzewce poprosiłam ją o kłus, który również wypadł nieźle, nie tak swobodnie jak stęp, ale bez większych problemów z równowagą. Po kolejnej zmianie kierunku i kilku kółkach w kłusie zatrzymałam wielkopolankę, a Wychucholka pochwaliła ją, gładząc po szyi. Przeszłyśmy na halę, gdzie wcześniej naszykowałam drągi w wersji klasycznej – na wprost, w odległościach do stępa. Starałam się dać klaczy możliwie jak najwięcej swobody gdy prowadziłam ją na drągi. Pierwsze podejście nie wypadło za dobrze – Dunia musiała przestawiać każdą nogę osobno, jak na początku pracy z drągami i o płynności ruchu nie mogło być mowy. Tak samo w drugą stronę. Po dwóch powtórzeniach niestety nie widać było żadnej poprawy, ale nie chciałam męczyć klaczy. Na sam koniec poprosiłam ją więc o ćwiczenie które nie sprawia jej większych trudności – cofanie, które przećwiczyłyśmy jeszcze bez jeźdźca. Po wykonaniu tego ćwiczenia pochwaliłam klacz, a Wychucholka zsiadła i dała jej kawałek marchewki. Przez 5 min oprowadzałam ją stępem po terenach stajni, podczas gdy Wychucholka posprzątała drągi. W końcu trening uznałam za oficjalnie zakończony i skierowałam się w stronę placu przed stajnią.

***

Wychucholka pomogła mi rozebrać klacz, podczas gdy ja ściągałam siodło ona zmieniła sidepull na kantar i uwiązała Duńkę. Następnie zdjęłyśmy wielkopolance ochraniacze i rutynowo sprawdziłyśmy stan jej nóg. Na sam koniec zrobiłam Delcie krótki masaż rozluźniający po czym wypuściłam ją na pastwisko.

***

Podsumowanie:

Ocena treningu: pożyteczny

Stopień wykonania założeń treningowych: 80%

Notka: Delta coraz lepiej sobie radzi pod jeźdźcem, trzeba jeszcze popracować nad przechodzeniem przez drągi w stępie, a w późniejszym czasie również w kłusie. Dopiero potem spróbujemy galopu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karuchna
Jam Instruktor!



Dołączył: 19 Gru 2010
Posty: 745
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: znienacka

PostWysłany: Śro 23:22, 10 Lip 2013    Temat postu:

Koń: Delta II

Rodzaj treningu: praca pod jeźdźcem

Jeździec/Trener: Wychucholka/Karuchna

Miejsce: ujeżdżalnia

Czas: 35 min

Pogoda: znośna (szaro, bezwietrznie)

Cel treningu: nauka przechodzenia przed drągi w stępie pod jeźdźcem

***

Dzisiaj przyjechała do mnie Wychucholka, która niedawno wróciła z wyjazdu w góry – Opowiadaj jak było!- krzyknęłam zamiast powitania – A dzień dobry gdzie?- odpowiedziała ze śmiechem – Całkiem fajnie, tylko pogoda robiła głupie dowcipy. Zresztą mam ze sobą zdjęcia, później Ci pokażę- i poszła do stajni przywitać się z końmi. Po drodze prawie przewróciła się o Aris, która szła właśnie ze mną po tym jak „pomogła” mi zrobić porządek w siodlarni. Sunia bardzo się cieszyła z przybycia lubianej przez siebie Wychucholki, skakała na nią i usiłowała polizać po twarzy. Wychucholka poczekała aż psiak się uspokoi po czym delikatnie się z nią przywitała – Zabiorę Aris do kojca, nie chcę by spłoszyła Deltę. Dam jej teraz jeść- powiedziałam, po czym zawołałam Asti i poszłam z nią do jej kojca. Potem szybko udałam się do domu po jej miskę na jedzenie, z którą (już napełnioną) wróciłam po chwili. Zamknęłam dokładnie drzwiczki i poszłam do stajni, gdzie spodziewałam się znaleść Wychucholkę. Akurat głaskała Giant Recitala, który poddawał się temu z zadowoleniem – Pomożesz mi wyprowadzić je na pastwisko?- zapytałam -To by bardzo ułatwiło sprawę – dodałam – Jasne, dlaczego miałabym Ci nie pomóc? – odpowidziała Wychucholka, po czym poszła ze mną do siodlarni po kantary. Zajęłam się Miłkiem i Denwerem, ona wyprowadziła GR i Deltę, którą uwiązała przed stajnią. Pobiegłam po szczotki i resztę sprzętu. Szybko zajęłyśmy się klaczką, a gdy była już wyczyszczona poszłam na ujeżdżalnię przygotować drągi. Po chwili dołączyła do mnie Wychucholka prowadząca Dunię.

***

Przytrzymałam wielkopolankę, gdy Wychucholka wsiadała po czym poprosiłam ją o ruszenie stępem. W tym chodzie klaczka nie ma już większych problemów z równowagą, zwłaszcza, że pracujemy na maksymalnej długości lonży. Często zmieniałam kierunek, aż klacz się rozgrzała. Poprosiłam ją o kłus, co bardzo się jej spodobało bo zaczynała się trochę nudzić. W kłusie przebiegła tylko kilka kółek po czym znowu poprosiłam ją o stęp i naprowadziłam na drągi. Pierwsza próba wypadła tak jak ostatnio, ale po kilku powtórzeniach Dunia zaczęła radzić sobie lepiej. Zrobiłam krótką przerwę, prowadząc Dziuńkę po dużych kołach i czymś przypominającym półwolty po czym ponowiłyśmy próbę – widać było znaczną poprawę – Dobra klaczka – pochwaliłam ją z zadowoleniem. Poćwiczyłyśmy jeszcze kilka minut po czym Wychucholka zsiadła, poluźniła popręg i zaczęła oprowadzać klaczkę stępem. Posprzątałam drągi po czym wszystkie trzy udałyśmy się przed stajnię. Razem zdjęłyśmy Duńce siodło, sidepull, ochraniacze i sprawdziłyśmy czy nie doznała kontuzji. Potem wypuściłysmy ją na pastwisko i poszłyśmy po Aris, a następnie do mnie by pooglądać zdjęcia.

***

Podsumowanie:

Ocena treningu: b. pożyteczny

Stopień wykonania założeń treningowych: 95%

Notka: Nastąpił pewien przełom, jeśli chodzi o drągi. Jak tylko Delta zacznie przechodzić przez nie bez problemu w stępie to spróbujemy z kłusem, a po opanowaniu tego ćwiczenia zaczniemy galop pod jeźdźcem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karuchna
Jam Instruktor!



Dołączył: 19 Gru 2010
Posty: 745
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: znienacka

PostWysłany: Śro 23:25, 10 Lip 2013    Temat postu:

Koń: Delta II

Rodzaj treningu: praca pod jeźdźcem

Jeździec/Trener: Wychucholka/Karuchna

Miejsce: hala

Czas: 32 min

Pogoda: nieznośna (chłodno, deszczowo, szaro)

Cel treningu: doskonalenie umiejętności przechodzenia przez drągi w stępie pod jeźdźcem.

***

Wychucholka przyjechała do mnie dzisiaj wcześniej by obejrzeć nową klacz Metki -Piękna maść – powiedziała gdy tylko zobaczyła klacz na pastwisku – Na razie muszę wypuszczać je na pastwiska rotacyjnie, ale jestem pewna że gdy się poznają z Deltą natychmiast się zaprzyjaźnią – powiedziałam – Za późno się zabrałam ze te nowe pastwiska, będą zdatne do użytku dopiero za jakiś tydzień – dodałam – Właśnie, a gdzie jest Miłek? -zdziwiła się Wychucholka – W stajni go nie widziałam, na tym pastwisku też go nie ma. Chyba go nie sprzedałaś?! – zapytała z niedowierzaniem – Jasne, że nie. Jest z Recitalem, znają się a ogrowi przyda się towarzystwo. To jak bierzemy się do roboty?- Wychucholka pokiwała głową i razem udałyśmy się do siodlarni po sprzęt. Dzisiaj wyjątkowo czyściłyśmy Deltę w stajni, padało tak mocno, że nie miałyśmy wyboru. Ponieważ robiłyśmy to we dwie poszło nam bardzo szybko i już wkrótce prowadziłyśmy wielkopolankę na halę.

***

Wychucholka dopięła popręg i delikatnie wsiadła. Poprowadziłam klaczkę w stępie po ujeżdżalni, ale nie tylko na śladzie przy ścianie – robiłam z nią również serpentyny i duże wolty. Po kilkunastu minutach Dunia rozgrzała się na tyle by mogła zakłusować, tym razem nie po całej hali, tylko na lonży. Dziuńka szła energicznie, bez najmniejszych problemów z równowagą i sprawiała wrażenie zadowolonej. Po kilku kółkach na każdą rękę poprosiłyśmy ją o stęp i naprowadziłyśmy na drągi. Widać znaczny postęp – co prawda brakuje jeszcze swobody i pewności ruchu, ale poważne kłopoty z równowagą Delta ma już za sobą. Byłam z niej bardzo dumna i nie szczędziłam pochwał. Przez kilka minut pracowałyśmy na drągach po czym Wychucholka zsiadła i poszła po derkę przeciwdeszczową. Założyłam ją klaczy po czym w ramach stępa końcowego zabrałam ją na spacer po okolicy. W tym czasie Wychucholka sprowadziła do stajni resztę koni, za co byłam jej bardzo wdzięczna. Gdy Delta ochłonęła po treningu ją też zabrałam do stajni.

***

Rozsiodłałam wielkopolankę i rutynowo sprawdziłam stan jej kończyn. Wszystko było w porządku więc zamknęłam ją w boksie i poszłam odnieść sprzęt na miejsce. Później naszykowałam jedzenie dla Aris i wszystkich koni, a po karmieniu zajęłam się załatwianiem nowego podłoża na naszą ujeżdżalnię.

***

Podsumowanie:

Ocena treningu: przydatny

Stopień wykonania założeń treningowych: 99%

Notka: Delta oswaja się z ciężarem jeźdźca, myślę że na następnym treningu spróbujemy przechodzenia kłusem przez pojedynczy drąg. Jak dojdziemy do sześciu będziemy mogły zająć się galopem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karuchna
Jam Instruktor!



Dołączył: 19 Gru 2010
Posty: 745
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: znienacka

PostWysłany: Śro 23:25, 10 Lip 2013    Temat postu:

Koń: Delta II

Rodzaj treningu: praca pod jeźdźcem

Jeździec/Trener: Wychucholka/Karuchna

Miejsce: ujeżdżalnia

Czas: 30 min

Pogoda: neutralna (szaro, wilgotne powietrze)

Cel treningu: nauka przechodzenia przez pojedyńczy drąg w kłusie pod jeźdźcem

***

Dla odmiany przyszłam do Delty pod wieczór, półtorej godziny przed ostatnim karmieniem. Wychucholka miała przyjechać za dwadzieścia minut, więc miałam sporo czasu na przyszykowanie wielkopolanki do treningu. Najpierw poszłam na ujeżdżalnię i ułożyłam drągi – cztery do przestępowania i jeden do przekłusowania. Następnie udałam się do siodlarni skąd wzięłam cały potrzebny sprzęt. Zaniosłam to wszytsko przed stajnię po czym udałam się na pastwisko po Deltę. Klaczka zarżała cichutko na powitanie, podrapałam ją po szyi i założyłam kantar. Uwiązałam ją przed stajnią i zaczęłam czyścić. Była nieco ubłocona bo od dwóch dni pada deszcz, a jak sie okazało Duńka lubi się chlapać w błotku, zupełnie jak nosorożce. Gdy uporałam się z jej sierścią założyłam jej delikatnie czaprak i siodło, a następnie podpięłam popręg na jedną dziurkę. Później założyłam ochraniacze i zabrałam się za sidepull. Właśnie dopinałam lonżę gdy przyszła zadowolona z siebie Wychucholka -Jak Ty to robisz?- zapytałam – Co jak robię?- spjrzała na mnie jakbym zwariowała – Zawsze przyjeżdżasz punktualnie co do minuty! Dlaczego ja tak nie potrafię?!- wyjaśniłam – Bo nie ćwiczysz – zażartowała -Dzisiaj nie mam zbyt wiele czasu, lepiej zabierzmy się do pracy- dodała po chwili. Poszłyśmy szybko na ujeżdżalnię.

***

Podpięłam do końca popręg, Wychucholka wyregulowała sobie strzemiona i wsiadła. Po ostatnich poprawkach, gdy dziewczyny były w pełni gotowe do treningu postanowiłyśmy przeprowadzić mały eksperyment. Stanęłam w pewnej odległości, a Wychucholka powiedziała stanowczo do Duńki -Stęp!- co wspomogłam uniesieniem w górę ramienia. Po chwili wachania wielkopolanka ruszyła za co ją pochwaliłyśmy. Następnie przeprowadziłyśmy swoje zwykłe rozgrzewkowe ćwiczenia, prowadziłam Deltę po różnych figurach, przy czym udało nam się dziś płynnie wykonać nieco mniejsze niż zwykle półwolty. Dunia miała dzisiaj wielką ochotę na bieganie, dlatego Wychucholka miała nieco trudniejsze zadanie niż zwykle. Pomogło nam to jednak przy komendzie „kłus!” ponownie wydanej przez Wychucholkę, co przyda się przy nauce reagowania na pomoce. Wielkopolanka szła energicznym kłusem, doskonale radząc sobie z utrzymaniem równowagi, mimo że dzisiaj pracowała na nieco krótszej lonży. Gdy zaspokoiła swoją potrzebę ruchu Wychucholka ponownie poprosiła ją o stęp. Poprowadziłam klacz na drągi, które dzisiaj pokonała o wiele swobodniej i mniej „kanciasto”. Uznałam, że na tym etapie jej nauki zupełnie mnie to satysfakcjonuje, więc w nagrodę dałyśmy jej chwilkę spokoju. Po przerwie przyszła kolej na najtrudniejsze (zarówno dla mnie jak i dla Duńki) z dzisiejszych zadań -Kłus!- powiedziała Wychucholka, a Delta i ja ruszyłyśmy szybko przed siebie. Naprowadziłam ją na pojedyńczy drąg i starałam się utrzymać klacz w równym i energicznym tempie chodu. Pierwsza próba wypadła zadowalająco – Dziunia uniosła nogi i bez większej zmiany rytmu przeszła przez drąg. Sprowadziłyśmy ją do stępa i pochwaliłyśmy. Po chwili zastanowienia postanowiłam dołożyć drugi drąg, ale najpierw powtórzyłyśmy ćwiczenia w drugim kierunku. Wyszło mniej więcej tak samo. Po zwiększeniu stopnia trudności „przeszkody” ponownie poprowadziłam na nią Deltę w kłusie. Wyglądało to o wiele lepiej niż początki w stępie, ale widać było, że wielkopolanka ma drobne problemy z równowagą i nieco za wysoko unosi nogi. Powtórzyłyśmy to ćwiczenie jeszcze kilka razy z obu stron po czym stwierdziłyśmy, że na dziś starczy. Wychucholka pochwaliła klacz i zsiadła. Potem poluźniła popręg, wzięła ode mnie lonżę i zaczęła oprowadzać klacz stępem po najbliższej okolicy.

***

Ja zabrałam się za posprzątanie drągów, po czym udałam się przed stajnię, gdzie Wychucholka właśnie wiązała Duńkę. Sama zajęłam się rozebraniem klaczy, a po kontroli stanu jej zdrowia zaprowadziłam ją do stajni. Miałyśmy jeszczę ok. godziny do karmienia, więc razem z Wychucholką poszłyśmy pobawić się z Aris.

***

Podsumowanie:

Ocena treningu: pożyteczny

Stopień wykonania założeń treningowych: 100%

Notka: Delta opanowała już w zadowalającym stopniu przechodzenie przez drągi w stępie, udało nam się wprowadzić dzisiaj dwa drągi w kłusie, o jeden więcej niż pierwotnie zamierzałyśmy. Jestem bardzo zawdowolona z jej postępów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karuchna
Jam Instruktor!



Dołączył: 19 Gru 2010
Posty: 745
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: znienacka

PostWysłany: Śro 23:32, 10 Lip 2013    Temat postu:

Koń: Delta II

Rodzaj treningu: praca pod jeźdźcem

Jeździec/Trener: Wychucholka/Karuchna

Miejsce: ujeżdżalnia

Czas: 30 min

Pogoda: ładna (słonecznie, ciepło, lekki wietrzyk)

Cel treningu: doskonalenie przechodzenia przez drągi pod jeźdźcem w kłusie

***

Udałam się szybkim krokiem do siodlarni skąd zabrałam kantar, uwiąz, szczotki i resztę potrzebnego sprzętu. Złożyłam to wszystko przed stajnią, a ze sobą wzięłam jedynie kantar i uwiąz. Poszłam na pastwisko po Deltę, która akurat bawiła się dość brutalnie z Miłkiem – w podgryzanie. Poczekałam chwilkę aż skończą po czym podeszłam stanowczym krokiem do klaczy i przywitałam się gładząc ją po łopatce. Założyłam jej delikatnie kantar i wyprowadziłam z pastwika, dokładnie zamykając za sobą bramę. Uwiązałam klacz przed stajnią i zaczęłam czyścić. Duńka stała spokojniutko, od czasu do czasu pokazując mi gdzie mam ją podrapać. Czyszczenie włosianką sprawiło jej wyraźną przyjemność, parskała cichutko i przymykała oczy. Jej kopyta były dziś wyjątkowo brudne, musiałam na ich czyszczenie poświęcić nieco więcej czasu niż zwykle. Po wyczyszczeniu zafundowałam jej masaż, zaczynając od techniki zwanej „Machnięciem łapy niedźwiedzia”, a kończąc na „Marszu Noego”. Po tym miłym przerywniku monotonnych zajęć zaczęłam zakładać jej ochraniacze – w kłusie często zdarza się jej puknąć w drągi. Następnie przyszła kolej na siodło, popręg jak zwykle początkowo dopięłam tylko na jedną dziurkę. Sidepull klacz jak zwykle przyjęła bez problemu i dlatego w krótkim czasie byłyśmy w pełni gotowe do treningu. W tym samym momencie poczułam wibracje w kieszeni - dzwoniła Wychucholka. Szybko odebrałam – Cześć! Coś się stało? – zapytałam - Nic wielkiego, ale trochę się spóźnię. Możesz wylonżować Deltę w stępie? – odpowiedziała – Jasne, a za ile mniej więcej będziesz? – kontynuowałam przesłuchanie – Najszybciej za 15, ale nie gwarantuję. Muszę już kończyć, pa! – powiedziała po czym się rozłączyła.

***

-Trudno prawda Duńciu? Potrenujemy na razie same! – powiedziałam po czym przypięłam klaczy lonżę do sidepulla i zaprowadziłam ją na ujeżdżalnię. Zatrzymałam ją na środku i dopięłam do końca popręg po czym odesłałam klacz na koło i zaczęłam ją rozgrzewać w stępie. Gdy przeszła po kilka kółek w każdą stronę zatrzymałam ją i pochwaliłam. Później zaczęłam ją przeprowadzać stępem przez drągi i właśnie w tym momencie od strony bramy nadeszła szybko Wychucholka – Cześć, bardzo Cię przepraszam nie dałam rady wcześniej – powiedziała po czym podeszła do mnie i do Duńki – Cześć mała – pogłaskała klacz po głowie – Spoko, my się tu same świetnie już rozgrzałyśmy. Jak jesteś gotowa to możesz wsiadać – odpowiedziałam. Wychucholka wsiadła i mogłyśmy zacząć ćwiczenia w kłusie. Zaczęłyśmy od dwóch drągów – ostatnio ich pokonanie wyszło Duńce całkiem dobrze. Dzisiaj również nie miała z tym ćwiczeniem problemów, więc mogłam dołożyć kolejny, trzeci drąg. Poprowadziłam wielkopolankę w kłusie na drągi, a klaczka przeszła je bez pukania i utraty rytmu – Doobrze! – powiedziałam z radością i spróbowałam tego samego w drugim kierunku. Efekt był podobny. Dałam Delcie chwilkę odpoczynku w stępie po czym dołożyłam kolejny drąg. Duśka ponownie pokonała przeszkodę bez problemu, ładnie unosiła nogi i nie traciła impulsu. Byłam bardzo zdziwiona, biorąc pod uwagę początki naszej pracy w kłusie, ale dołożyłam jeszcze jeden drąg. Delta ponownie przeszła pięknie przez drągi, ale było widać że wkłada w to dość dużo wysiłku i koncentracji, dlatego na dziś postanowiłam na tym zakończyć. Pochwaliłam wylewnie Deltę po czym Wychucholka zsiadła i zaczęła oprowadzać klacz w stępie. Ja w tym czasie posprzątałam drągi i część sprzętu sprzed stajni. Po 10 minutach zaprowadziłyśmy Deltę na plac do czyszczenia i uwiązałyśmy ją na kantarze.

***

Zdjęłam klaczce siodło i czaprak, a potem ochraniacze. Sprawdziłam stan jej nóg po czym zabrałam ją na myjkę. Duńka była przyzwyczajana przez Mirandę do polewania nóg wodą więc z przyjemnością przyjęła to ochłodzenie. Gdy skończyłam obmywanie jej nóg wypuściłam ją z powrotem na pastwisko po czym wywiesiłam do wysuszenia czaprak, a siodło i sidepull odniosłam do siodlarni.

***

Podsumowanie:

Ocena treningu: b. pożyteczny

Stopień wykonania założeń treningowych: 110% Wink

Notka: Delcia robi szybsze postępy niż od niej oczekiwałam, od pierwszego galopu pod jeźdźcem dzieli nas tylko jeden drąg! Jak tylko złapie wstępnie równowagę w najszybszym chodzie zaczniemy ją uczyć reakcji na pomoce, a wtedy rozpczniemy treningi ujeżdżeniowe z prawdziwego zdarzenia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karuchna
Jam Instruktor!



Dołączył: 19 Gru 2010
Posty: 745
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: znienacka

PostWysłany: Czw 7:46, 11 Lip 2013    Temat postu:

Koń: Delta II

Rodzaj treningu: praca pod jeźdźcem

Jeździec/Trener: Wychucholka/Karuchna

Miejsce: ujeżdżalnia

Czas: 35 min

Pogoda: ładna (słonecznie, ciepło)

Cel treningu: doskonalenie przechodzenia przez drągi pod jeźdźcem w kłusie, początki galopu pod jeźdźcem

***

Dzisiaj Wychucholka przyjechała do mnie wcześniej by pogadać ze mną o miocie po jej kotach, a konkretniej o kupnie przeze mnie jednego z kociaków. Później poszłam na pastwisko gdzie pasły się klacze i Misiek. Bastylia czyściła właśnie hucka, a Delta i Sypia pasły się niedaleko od nich. Podeszłam do klaczy i delikatnie założyłam jej kantar. Duńka trąciła mnie przyjacielsko nosem i posłusznie udała się ze mną przed stajnię gdzie ją uwiązałam. W tym czasie Wychucholka przyniosła potrzebny nam sprzęt. Chwyciłyśmy za szczotki i po 10 minutach Dusia była gotowa do treningu i bardzo zadowolona z poświęcanej jej uwagi. Założyłam klaczy ochraniacze i siodło, Wychucholka zajęła się sidepullem. Potem udałyśmy się na ujeżdżalnię.

***

Delta stała spokojnie gdy Wychucholka dopięła popręg i wsiadła. Zaczęłam prowadzić ją w stępie po śladzie, co jakiś czas na kołach i serpentynach, a gdy troszkę się rozgrzała naprowadziłam ją w stępie na drągi. Klaczka przeszła je bez wysiłku, popracowałyśmy jeszcze trochę w stępie po czym przeszłyśmy do kłusa. Najpierw przebiegłam z klaczą po jednym kółku na każdą rękę, później naprowadziłam ją w kłusie na pięć drągów leżących w optymalnych odległościach. Duńka przeszła przez nie ładnie unosząc nogi, całkowicie skoncentrowana na swoim zadaniu. Pochwaliłam ją i postanowiłam dodać ostatni – szósty drąg. Ponownie poprosiłam Deltę o kłus i naprowadziłam ją na drągi. Klaczka nieco zwolniła przechodząc przez nie, ale wielkiej utraty rytmu nie było, równowagę utrzymała i obyło się bez pukania w drągi -Dobrze Duńka- powiedziałam i powtórzyłam to samo ćwiczenie jeszcze dwa razy – I jak Ci się na niej siedzi? – zapytałam Wychucholki – Całkiem wygodnie – odpowiedziała – Może zaczniemy dzisiaj galop? – dodała po namyśle. Zastanowiłam się przez chwilkę – Dobra. Ale zdajesz sobie sprawę że na początek przećwiczymy go tylko na prostej i to krótko bo brak mi kondycji? - zapytałam – Jasne -. Skoncentrowałam się i gdy minęłyśmy narożnik przed długą ścianą powiedziałam – Przygotuj się. Duńka galop! – klaczka wyrwała do przodu wielkim skokiem, prawie wyrywając mi lonżę z ręki, ale udało mi się ją opanować i sprowadzić do stępa przed końcem ściany – I jak wrażenia? - spytałam nieco wymęczonej Wychucholki – Bywało gorzej, ale chyba i tak musimy na razie zrezygnować z galopu, dopóki nie wyrobi sobie mięśni – odpowiedziała – Oczywiście, chciałam tylko wstępnie ją zapozać z galopem pod jeźdźcem na wypadek jakby się kiedyś spłoszyła na treningu i poniosła. Myślę, że na dziś wystarczy – dodałam. Wychucholka zsiadła po czym razem oprowadzałyśmy Dusię stępem po ujeżdżalni, dopóki klaczka nie ochłonęła. Później zabrałyśmy ją przed stajnię, a Wychucholka musiała jechać by sprawdzić jak się mają koty.

***

Zdjęłam Delci ochraniacze i siodło, mimo długiego rozstępowywania klaczka była spocona. Wytarłam ją do sucha wiechciem słomy po czym zrobiłam jej masaż rozluźniający przy okazji sprawdzając stan jej nóg i grzbietu. Na szczęście nigdzie nie wykryłam bolesności i mogłam wypuścić ją z powrotem na pastwisko. Później poszłam posprzątać drągi po czym wróciłam przed stajnię. Czaprak rozwiesiłam do wysuszenia, pozostały sprzęt odniosłam na miejsce.

***

Podsumowanie:

Ocena treningu: pożyteczny

Stopień wykonania założeń treningowych: 95%

Notka: Delta radzi już sobie z przechodzeniem przez drągi w kłusie pod jeźdźcem, od następnego treningu zaczynamy uczyć ją reagowania na pomoce!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karuchna
Jam Instruktor!



Dołączył: 19 Gru 2010
Posty: 745
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: znienacka

PostWysłany: Czw 7:46, 11 Lip 2013    Temat postu:

Koń: Delta II

Rodzaj treningu: praca pod jeźdźcem

Jeździec/Trener: Karuchna/Wychucholka

Miejsce: kryta hala

Czas: 30 min

Pogoda: niesprzyjająca (początkowo zachmurzenie, później słonecznie, duszno)

Cel treningu: nauka reagowania na pomoce do ruszania i zatrzymywania

***

Dzisiaj przyszedł ten długo oczekiwany dzień - miałyśmy uczyć Deltę reagowania na pomoce. I tym razem jej jeźdźcem miałam być ja. Niestety pogoda nie dopisała – było duszno i czułam się fatalnie. Mimo to udałam się do boksu Duńki w dobrym humorze. Wyprowadziłam ją przed stajnię – Cześć! Dzisiaj to ja ją wyczyszczę ok? – powiedziała pojawiając się znikąd Wychucholka – O kurde ale mnie przestraszyłaś! Jak wolisz, ja pójdę się przebrać i przyniosę sprzęt – odpowiedziałam. Gdy wróciłam klaczka była dokładnie wyczyszczona. Podeszłam do niej i zaczęłam zakładać siodło, Wychucholka zajęła się ochraniaczami i ogłowiem (które nałożyłyśmy razem z kantarem, do którego przypięta była linka). Po chwili Duńka była gotowa do treningu, więc zaprowadziłyśmy ją na halę.

***

Dosiadłam wielkopolanki i pogładziłam ją po szyi. Strzemiona o dziwo były dobrej długości, nic nie musiałam przy nich robić. Najpierw Wychucholka oprowadzała klacz w stępie, również przez drągi. Jechało mi się dość wygodnie, ponieważ Dunia ma całkiem wygodne chody. Gdy klaczka się rozgrzała przyszła pora na nowe zadanie dla niej – ruszanie jako reakcja na pomoce jeźdźca. Wychucholka zatrzymała Dziunie, która stanęła spokojnie, z ciekawością oczekując na nowe komendy. Zebrałam delikatnie wodze po czym w tym samym momencie delikatnie przyłożyłam obie łydki i zadziałałam dosiadem oddając minimalnie wodze. Aby klacz zrozumiała o co mi chodzi powiedziałam również -Stęp Delta- jednocześnie błogosławiąc w duchu chwilę, w której postanowiłam nauczyć Dunię reagowania na komendy głosowe. Klaczka zrobiła kilka niepewnych kroków w stępie (Dooobrze!) po czym zaczęła iść normalnym stępem. Pochwaliłyśmy ją i powtórzyłyśmy to ćwiczenie kilka razy, a potem przeszłyśmy do następnego. Wychucholka prowadziła Deltę w stępie na długiej ścianie. Przyłożyłam lekko łydki, zadziałałam dosiadem i zebrałam delikatnie wodze mówiąc -Stóóój-. Dunia zatrzymała się grzecznie, nieco zadzierąc głowę. Pochwaliłyśmy ją i podobnie jak z ruszaniem powtórzyłyśmy ćwiczenie kilka razy. Pod koniec treningu byłyśmy już bardzo zadowolone – moja izabelka szybko pojmowała nasze polecenia i chętnie z nami współpracowała. Zsiadłam i poluźniłam popręg, jednocześnie chwaląc klaczkę. Zaczęłam oprowadzać ją w stępie, a Wychucholka pobiegła po aparat i robiła nam zdjęcia.

***

Gdy klaczka wstępnie ochłonęła zabrałam ją przed stajnię, gdzie zdjęłam jej siodło i ochraniacze. Później zabrałam ją na myjkę i opłukałam letnią wodą z potu i piachu. Delta entuzjastycznie podeszła do tej sytuacji, zaczęła bawić się wodą i wygłupiać. Uspokoiłam ją i przez jakieś 15 min oprowadzałam na słońcu aż zupełnie wyschła. Później wypuściłam ją na pastwisko, gdzie Ania wypuściła już wcześniej Miłka i Sypię. W tym czasie Wychucholka zdążyła odnieść część sprzętu na miejsce i rozwiesić do wysuszenia czaprak. Mi przypadło umycie wędzidła i odniesienie na miejsce ochraniaczy.

***

Podsumowanie:

Ocena treningu: b. pożyteczny

Stopień wykonania założeń treningowych: 100%

Notka: Udało nam się zapoznać Deltę z podstawowymi pomocami, klaczka reaguje szybko i poprawnie. Myślę że za jakieś dwa tygodnie będziemy sobie dawały radę bez pomocy Wychucholki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karuchna
Jam Instruktor!



Dołączył: 19 Gru 2010
Posty: 745
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: znienacka

PostWysłany: Czw 7:51, 11 Lip 2013    Temat postu:

Koń: Delta II

Rodzaj treningu: praca pod jeźdźcem

Jeździec/Trener: Karuchna

Miejsce: ujeżdżalnia

Czas: 35 min

Pogoda: neutralna (słonecznie, wietrznie i ciepło)

Cel treningu: utrwalenie prawidłowej reakcji na pomoce

***

Szłam po Deltę na pastwisko cicho pogwizdując pod nosem – dzisiaj po raz pierwszy miałam jeździć na niej bez jakiejkolwiek pomocy ze strony Wychucholki. Tylko Dominika miała patrzeć z boku by pomóc mi wychwycić ewentualne błędy. Duńka wyczuła mój dobry humor i podeszła do mnie raźnym krokiem. Po chwili dołączył do nas Miłek, Sypia z daleka sprawdziła tylko czy przypadkiem nie rozdaję jakiś smakołyków. Podrapałam oba konie po czył założyłam Delcie kantar i wyprowadziłam ją poza ogrodzenie, jednocześnie uważając by nie wypuścić Miśka. Uwiązałam ją dokładnie i zaczęłam czyścić (szczotki przyniosła mi jak zwykle pomocna Ania). Dusia wierciła się trochę, głównie z powodu dokuczliwych much, a trochę dlatego, że rozpierała ją energia. Gdy skończyłam czyszczenie poprosiłam Anię by chwilkę jej popilnowała, a sama pobiegłam po sprzęt. Zaczęłam od założenia Delcie dobrze znanych jej ochraniaczy, później przyszła kolej na siodło i ogłowie. Duńka jest jednym z niewielu znanych mi koni, które chętnie biorą wędzidło i zamierzam zrobić wszystko by ten stan rzeczy zachować jak najdłużej. Jeszcze raz sprawdziłam czy wszystko jest na swoim miejscu po czym zaprowadziłam klacz na ujeżdżalnię – a tam czekało na nas zupełnie nowe podłoże.

***

Delta obwąchała je z ciekawością, ale nie okazała zaniepokojenia. Stała spokojnie kiedy jej dosiadałam i grzecznie czekała na sygnał do ruszenia – Jak dobrze, że jesteś takim spokojnym koniem Duńka – powiedziałam przykładając łydki. Wielkopolanka ruszyła energicznym stępem, rozglądając się dookoła. Prowadziłam ją na dość długich wodzach, co bardzo jej odpowiadało. W trakcie rozgrzewki zdążyła uważnie obejrzeć jaskrawożółtą bluzę Dominiki, pięć razy zarżeć do Miłka i Sypii oraz nieskończoną ilość razy potrząsnąć głową w celu odpędzenia much. Gdy trochę się rozruszała zebrałam nieco wodze i poprosiłam ją o duże koło – zwracając szczególną uwagę na prawidłowe wygięcie. Pierwsza próba wypadła dobrze, zaczęłam więc próbować kół o mniejszej średnicy, dopóki nie sprawiały klaczce większych trudności. Doszłyśmy do średnicy ok. 20 m – Brawo kochanie, takie koło jest na Mistrzostwach Młodych Koni w twojej kategorii! – pochwaliłam klacz, dumna z jej wielkich postępów. Zmieniłam kierunek po przekątnej i zrobiłam jeszcze kilka wolt. Następnie, gdy klacz zaczęło to już troszkę nużyć zaproponowałam nowe ćwiczenie – częste przejścia stęp - stój. Na początku trochę jej zajmowało zareagowanie na moje sygnały, ale po kilku powtórzeniach zaczęła rzuć wędzidło i szybciej na nie reagować. Uznałam to za dobry moment by przejść do kłusa – Delci również spodobała się ta zmiana. Ponownie poprosiłam ją o wolty – po jednej na każdą rękę – tym razem o średnicy ok. 25 m (czyli w sumie koła). Wszystko wyszło elegancko, więc przyszła pora na drągi – stały element naszych treningów. Obecnie Duńka nie ma z nimi najmniejszych problemów, chociaż gdy ma gorszy dzień „gaśnie” w połowie ich pokonywania. Zadowolona sprowadziłam klacz do stępa i dałam jej kilka kółek wytchnienia na długiej wodzy. Po tej przerwie postanowiłam spróbować galopu – skoncentrowałam się i w narożniku dałam klaczy odpowiedni sygnał. Dusia posłusznie zagalopowała, miała jednak duży problem z utrzymaniem równowagi – musiała zadzierać głowę i czułam, że nie jest zachwycona. Szybko sprowadziłam ją do kłusa – Przepraszam kochanie, teraz już widzę że za wcześnie na galop – powiedziałam do niej łagodnie. Przekłusowałyśmy jedno kółko po czym pozwoliłam jej przejść do stępa.

Poprosiłam Dominikę by otworzyła nam bramę po czym zabrałam klacz na króciutką przejażdżkę po terenie stajni – pierwszy raz pod siodłem! Zachowywała się bardzo grzecznie, tylko raz spłoszyła się wróbla, który wyleciał z krzaka, ale udało mi się ją uspokoić. Po kilku minutach zatrzymałam ją przed stajnią i zsiadłam.

***

Od razu poluzowałam jej popręg i szybko zaczęłam zdejmować ogłowie. Sama włożyła głowę w kantar i grzecznie stała, gdy zdejmowałam jej ochraniacze. Na koniec uwolniłam ją od siodła i czapraka. Rutynowo przejechałam ręką po jej nogach i zaklnęłam – były cieplejsze niż powinny! Zaczełam gorączkowo się zastanawiać czy to tylko efekt intensywnego treningu w ochraniaczach przy słonecznej pogodzie czy coś o wiele gorszego. Szybko zaprowadziłam klacz na myjkę i zaczęłam schładzać jej nogi wodą – najpierw letnią, później coraz zimniejszą. Wytarłam do sucha jej pęciny i jeszcza raz sprawdziłam nadpęcia – tym razem miały normalną temperaturę. Poprosiłam Dominikę by oprowadziła przede mną klacz, ale nie wychwyciłam żadnej kulawizny. Na wszelki wypadek zamknęłyśmy Dunię w boksie po czym zadzwoniłam po weterynarza, który zjawił się pół godziny później. Dokładnie zbadał klacz po czym przekazał nam dobre wieści – z nogami Duńki wszystko jest w najlepszym porządku. Z ulgą poszłam do mojej klaczki i wyprowadziłam ją na pastwisko – Ale nam narobiłaś strachu! – powiedziałam do niej – Myślałam, że to przez mój głupi pomysł z galopem. Duńcu nie łap nigdy kontuzji, ani prawdziwych ani pozornych – dodałam po czym puściłam ją wolno. Dusia natychmiast podkłusowała do Sypii i zaczęła zachęcać ją do zabawy. Poszłam przed stajnię by odnieść sprzęt, ale okazało się że już zrobiła to Ania. Podziękowałam jej po czym poszłam zrelaksować się po tych wszystkich stresach

***

Podsumowanie:

Ocena treningu: przydatny

Stopień wykonania założeń treningowych: 75%

Notka: Dusia świetnie sobie radzi, czego nie można powiedzieć o mnie. Mam nadzieję, że nasze dzisiejsze przejścia raz na zawsze oduczą mnie pośpiechu przy treningu. Przez następne kilka tygodni będziemy na zmianę jeździć w teren i powoli przygotowywać się do klasy L w ujeżdżeniu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Bałtycka Zatoka Strona Główna -> WAŻNE / ARCHIWUM K / Rysual / Delta II Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin