Siedemnaste urodziny

Karuchna

Kilka dni po urodzinach Sypii mieliśmy w stajni kolejne święto – urodziny naszego poczciwego Miłka. Na szczęście już od rana pogoda była wprost przepiękna – wymarzona na dłuugą wyprawę w teren. Dlatego półtorej godziny po pierwszym karmieniu przygotowałam Sypię i Miłosza oraz zadzwoniłam do Ani czy nie ma ochoty na mały wypad. Założyłam koniom tylko ogłowia by nie psuć im wyjazdu niewygodnymi popręgami, a Sypii zdjęłam nachrapnik, ponieważ w terenie jest zazwyczaj grzeczniejsza niż na ujeżdżalni lub hali. Po kilkunastu minutach pojawiła się Ania na rowerze, która wyglądała jkby przez całą drogę rozwijała iście wyścigową prędkość. Gdy tylko ochłonęła wsiadłyśmy na nasze rumaki i pojechałyśmy w teren (opis niedługo w osobnej noci!). Po powrocie dokładnie obmyłyśmy konie na myjce, a Miłkowi dodatkowo zrobiłam masaż techniką Pantery Mglistej. Później zaprowadziłam rozluźnionego hucka do stajni, gdzie razem z Anią dałyśmy koniom paszę. Po karmieniu konie poszły na pastwisko, a ja zajęłam się wielkimi porządkami - zwłaszcza w paszarni. Pod wieczór przyszłam do boksu Miłka i spędziłam z nim kilkadziesiąt minut. Po prostu byłam w jego boksie czytając sobie książkę, nie wiem dlaczego ale Miłosz bardzo lubi gdy tak robię. Później zrobiłam wieczorny obchód stajni i upewniwszy się że wszystko jest w porządku poszłam do siebie.